I nic.
W końcu, kiedy już zrezygnowałam, propozycja przyszła od CNN.
Jak dzwonią ze CNN to chyba każdy blednie. A jak dzwonią z propozycją Bourdaina, to ja dostaję na to wypieków.
Niestety, nie dostałam propozycji spotkania twarzą w twarz z jednym z najbardziej seksownych mężczyzn na świecie. Nadal czekam. Może - skoro się już znamy - uda się przy okazji jego wizyty w Polsce? I tak, naprawdę zadeklarował, że chce tu przyjechać!
Wracając do rozmowy: dostałam numer telefonu (i szczerze - nie wiem gdzie go mam, nie wiem gdzie go zapisałam, jak zawsze w takich przypadkach odnajdzie się w najmniej oczekiwanym momencie) pod który miałam zadzwonić. Już samo dzwonienie na stacjonarne nowojorskie numery jest miłe, jak zna się ten charakterystyczny sygnał w słuchawce... Tak, fetyszyzmy to dziwna rzecz.
Anyway: Anthony Bourdain jest taki, jak w swoich programach - bezpośredni, pełen pasji, przeciąga charakterystycznie słowa (zwłaszcza w I don't know! rozdziawia przy tym paszczę, a potem słychać jak się krzywi). Ma szacunek do rozmówcy, ale ma też silne poglądy i wypowiada je dobitnie. Gadanie o seksie jest tak łatwe jak o jedzeniu, ma w dupie gadanie o sporcie - napisałam "w dupie", bo oczywiście przeklina. I jak wiemy robi to najlepiej na świecie. W tym jak mówi słowo "fuck" i "fucking" może się z nim mierzyć chyba tylko De Niro w "Porachunkach".
Gdy zorientuje się, ze wiesz o co chodzi, szybko przechodzi na żargon, skraca i wali prosto z mostu. Zaprzyjaźnia się w trzy sekundy: to, ze ja mam wrażenie, jakbym znała go pół życia wynika z tego, że go pół życia zlizuję z ekranu, ale to, w jaki sposób on skraca dystans - i tak, znacie to z jego programów - jest mistrzostwem świata.
Laurka gotowa. Pozostaje tylko działać. Wydarzenie, które mu obiecałam "Anthony Bourdain come to Poland" na facebooku gotowe. Tylko klikać. A że to działa wiecie, jeśli oglądaliście jego przygody w Finlandii:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz