poniedziałek, 17 lutego 2014

Awokado. Jądra krokodyla.

Aztekom przypominało jądra, Amerykanom gruszkę ze skórą krokodyla, mnie awokado przypomina o Jaffa Cafe w Nowym Jorku...



Jaffa to przedziwny przybytek. Powstał w larach 80, kiedy na East Side najłatwiej było nie o pyszne jedzenie, lecz o guza i zamieszki. Kulinarna wyspa wygląda, jakby nie zmieniła się od tamtego czasu - totalnie campowy wystrój jak z "Klatki dla ptaków" uzupełnia dziwaczne menu: z jednej strony bardzo amerykańskie z drugiej... no właśnie, gdzie indziej dostaniecie marchewkowy vinaigrette? Tylko tam i to jeszcze możecie zamówić go sobie o najdzikszej porze: Jaffa to mój ulubiony typ restauracji, czyli czynny 24 h na dobę... To na kanapach w cętki Jaffy, o 4 rano jadłam zazwyczaj po imprezie avocado melt.

Brzmi jak bełt, nie? Ciepłe awokado? Skosztujcie: to jeden z najwspanialszych comfort foodów, które można sobie wyobrazić: chrupiący tost, na nim kremowe, lekko podgrzane avo i na to roztopiony, żółty ser. Tak to pamiętam, ale może pamięć wykrzywia mi już percepcję? Podejrzewam, że to taka idealna wersji reuben sandwich dla wegetarian... Choć ja właśnie awokado - nie żadną tam peklowaną wołowinę -  zabrałabym na bezludną wyspę.

Dzięki avo lubię jak nadchodzi luty/marzec i można dostać te wspaniałe zielone gruszki od In Campagny. Na stokach Etny awokado ciemnozielonej odmiany Haas hoduje jakiś szaleniec, który w latach 80 zafascynował się egzotycznymi owocami - bardzo lubię tę historię:

"Okolica sąsiadującej z Etną Giarry to niezwykle żyzny teren Sycylii, gdzie wszystko rośnie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Jest to region, gdzie uprawia się niemal wszystkie możliwe owoce zarówno te powszechnie znane jak i najbardziej egzotyczne. Idąc tym tropem docieramy do Luigi Passanisi, który wiele lat temu zainspirowany podróżą do Brazylii, zaczął się interesować egzotycznymi owocami i ich uprawą. W ciągu ostatniej dekady na 4ha należących wówczas do rodziny Passanisi rosły już mango i papaja, owoce męczennicy jadalnej, limonki, czerymoi i liczi. Jednak po wielu eksperymentach Passanisi postanowił skupić się na biologicznej uprawie awokado. Dzisiaj na 8ha ziemi rośnie ponad 1380 drzew. Najstarsze liczą sobie 13 lat. Drzewo awokado rośnie bardzo szybko i osiąga spore wymiary, jednak w uprawie drzewa są odpowiednio przycinane, aby ułatwić zbiór ręczny owoców."

Czekam cierpliwie na swoje ukochane zielone masło. Jeśli uda mi się kupić je miękkie - zjadam od razu na chlebie. Jestem z opcji bez cytryny, choć trochę rozumiem tych, którzy lubią podbić aksamitny smak. Ja wolę już awokado wypełnić koktajlem z krewetek o staroświeckim uroku majonezowego szaleństwa. Albo przetworzyć na smoothie. Dawno temu nauczyłam się, ze awokado genialne jest lekko słodkie, doprawione cynamonem, teraz uczę się, że jest też świetną podstawą czekoladowych wegańskich kremów... A smoothie? Jednodniowy jabłkowy, avo, kawałek selera naciowego... Albo mleko migdałowe, syrop z agawy, cynamon. Albo avo, banan, ogórek...

Jak nie ma w sklepie takiego do jedzenia stosuję patent z angielskich marketów, gdzie avo dojrzewa sobie w towarzystwie limonek lub papierowych torebkach. A desperatom polecam guacamole w El Popo u Kręglickich: jeśli lubicie, kiedy jedzenie powstaje na waszych oczach wybierzcie tego wege-tatara, dajcie sobie rozgnieść smaczliwkę w kamiennym moździerzu, ukoić kolendrą, podkręcić limoną i cebulą, rozgrzać jalapeno...


A tu macie w prezencie najpiękniejsze awokado - rysunek Arobala do najnowszej "Kuchni". 
Taki sneak peek

4 komentarze:

  1. Czekoladowe wegańskie kremy… chyba czytasz mi w myślach, bo właśnie jeden ukręciłam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Albo ja Tobie. Albo sobie wzajemnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekoladowy! A raczej karobowy. Ale pyszny: avo, banan, trochę kaszy jaglanej i karob, do tego daktyle. Dziś będzie grany na drugie śniadanie :)

    OdpowiedzUsuń