wtorek, 25 lutego 2014

Chmielarnia: Wariat nawet jak się myli, to myli się dobrze

Symultanicznie ciekło nam z nosów. Na piersiach spoczął jakowyś dusiołek. Kaszelek przeszedł z rachitycznego w huraganowy. Było nam zimno, źle i siedzieliśmy w domu za długo. Trzeba było coś z tym zrobić. Trzytygodniowa infekcja przeciągała się w czterotygodniową.

- Idziemy na chińskie, znam miejsce - oświadczył Wariat.

Podjeżdżamy pod chińskie. Na fasadzie budynku wielki napis Polski Związek Wędkarski. Obok napis informujący o Chmielarni - z kuchnią nepalsko-tajską. Chińszczyzny ni du-du. Trudno.

Już sam budynek prosi się o odwiedziny: niezwykły skansen poławiaczy słodkowodnych: z medalami w gablotach, przykurzoną choinką i hasłami reklamowymi sklepiku z przynętą i gumowcami rodem z lat 90 (WEJDŹ, KUP, WYJDŹ SZCZĘŚLIWY), pan cieć i lastryko... Po zejściu w kazamaty trafiacie do miejsca, którego nie wymysliłabym w najdziwniejszych snach. Najbardziej przypomina mi polskie świetlice na Greenpoincie ( "czas się gdzieś zatrzymał, lecz nie wiadomo gdzie") ale jest jednocześnie tap barem i - to szumne słowo - restauracją podającą kuchnię tajską i nepalską.

No dobra, napiszę tak: na pierwszy rzut oka wyglądało to źle. Bardzo. Ale ponieważ chyba nigdy nie zdarzyło mi się zjeść przy Wariacie nic niedobrego i jego intuicja pokrętnie przejawia się również w genialnych pomyłkach, rozsiedliśmy się na rattanie pod zielenią w najbrzydszym odcieniu zieleni... Pierwszy skowronek: piękny ołtarzyk z Ganeshem w całym swym kiczowatym pięknie naprowadził nas na to, ze coś nas chroni. Potem było tylko lepiej: przemykające przez restauracje osoby świadczyły o tym, że kuchnia nepalska gotowana jest przez Nepalczyków. Zamówiliśmy i zatopiliśmy się w szczęściu.



Nie mam tu na myśli oczywiście nie wiadomo czego z gwiazdką Michelina: mam jednak na myśli wykonaną z sercem i przyprawami (ostre wypaliło nam flegmę tak, jak powinno), autentyczną, smaczną, świeżą. Jak nie wiecie gdzie pójść "na indyjskie" idźcie właśnie tam. Momo świetne z genialnym, zawiesistym, ciemnym sosem, który moglibyśmy pić. Paneer delikatny, ale w wersji vindaloo ze zbalansowanym, ostrym sosem, który parzy, ale nadal nie odbiera przyjemności smaku. Wszystkie naany, roti i parathy takie, jak powinny być. Chai masala rozgrzewa jak powinna. Tajskie okazało się błędem, ale jak przymkniecie oczy na tę cześć karty - wyjdziecie szczęśliwi.

W międzyczasie postanowiłam jednak zbadać co kryje się w lodówkach Chmielarni. I zakochałam się w duńskich wyrobach To Øl Moją uwagę zwróciły butelki projektowane tak, jak okładki - nie przymierzając Joy Division. I piwo z okładką jak yyyy... zdjęcia twórczów z Czułości i napisem "Dangerously Close To Stupid". Trzeba było się zakochać.





(Jak wejdziecie na facebooka Chmielarni - możecie się wzruszyć: są tam zdjęcia z rodzinnych uroczystości nepalskich, jest świętowanie narodzin potomków i przytulaki... polecam)

Chmielarnia, Multitap
ul. Twarda 42
Warszawa


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz