tag:blogger.com,1999:blog-66079924095423590402024-02-06T22:18:02.259-08:00Ugryzienie KozakAgahttp://www.blogger.com/profile/13518784354150697072noreply@blogger.comBlogger21125tag:blogger.com,1999:blog-6607992409542359040.post-80083624589538461432014-11-21T00:37:00.001-08:002014-11-21T00:37:04.676-08:00Bez ściemy Wszyscy ci, którzy tu łaskawie wchodzicie - wybaczcie. Nie ma tu za dużo nowego, na pewno nie jest regularnie i konsekwentnie. Nie jestem ani jednym ani drugim (regularnością ani konsekwencją) ostatnio jestem też coraz bardziej o pisaniu "nie dla siebie", choć już wpisując te słowa w formularz blogowy tęsknię za tym typem pisania - nieskrępowanym, freestylowym, w którym można płynąć. Nie uwiodło mnie "wielkie dziennikarstwo", raczej nicnierobienie, brak gonienia za wszystkim naraz i czas dla siebie. Ale może wrócę. Nie wiem czy jestem "blogerką" jak mnie cały czas opisują - chyba nie. Ale tęsknię. I czasem potrzebna jest przerwa, żeby złapać oddech, nowe spojrzenie - wszystkie te banały bym tu teraz wypisała. Anyway: przepraszam, pozdrawiam, czytajcie przy jedzeniu.<br />
<br />
A na koniec zdjęcie-sztos, o tym co bardzo lubię w gotowaniu ;)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGYyXs8WETyz7SUyHW8EPO1X_xchw2azXTK-DE2Qgrlvou0i4_OgJF0FpLmXjgoF2SAZt6B5_M8PzL3yVRYrG6hlZOf9ny57tCtk-nhZArnjpX0uHHop2XJGSac3KtTwrPiL6ijc_CHNn9/s1600/Zrzut+ekranu+2014-11-21+o+09.35.52.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGYyXs8WETyz7SUyHW8EPO1X_xchw2azXTK-DE2Qgrlvou0i4_OgJF0FpLmXjgoF2SAZt6B5_M8PzL3yVRYrG6hlZOf9ny57tCtk-nhZArnjpX0uHHop2XJGSac3KtTwrPiL6ijc_CHNn9/s1600/Zrzut+ekranu+2014-11-21+o+09.35.52.png" height="316" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
<br />Agahttp://www.blogger.com/profile/13518784354150697072noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6607992409542359040.post-40476358638397616932014-09-16T09:56:00.000-07:002014-09-16T09:57:14.003-07:00"BO U NAS TAK PODAJEMY" <b>Ile razy słyszeliście to zdanie? Ile razy po przełknięciu czegoś, co koło jedzenie nawet nie stało musieliście ponieść porażkę edukacyjną i finansową, bo "u nas się to właśnie tak podaje". </b><br />
<br />
Jakiś czas temu Krzysiek i Michał opowiedzieli mi o tym, jak po otrzymaniu suchego proszku nazwanego w Łodzi humusem usłyszeli od pani, że warzyw do niego się nie pokroi bo to za dużo zachodu, a na uwagę, że nie taki, że "Tu się tak podaje", "Klienci uważają, że pyszny", a niektórzy to nawet mówią, że "jak w Warszawie"...<br />
<br />
Pośmiałam się pośmiałam, usiłowałam przypomnieć sobie swoje takie historie i jak na złość nie byłam w stanie przypomnieć sobie nic. Pamiętajcie - jak mawiał Capote za świętą Teresą z Avilla - najgorsze są wysłuchane modlitwy... Chwileczkę później trafiłam na proszoną degustację do nowo otwartej restauracji znajomego przyjaciółki. Że koniecznie, ze teraz, już, że rzucajcie wszystko i wpadajcie, nowe menu, nowe przekąski przy barze, nowe miejsce przy jednej z głównych ulic w mieście, generalnie - i dosłownie - wypas.<br />
<br />
Lubicie restauracje w tonacjach błękitu i fioletu? Ja nie przepadam. Lubicie takie, przy których stoliki ewidentnie nie są przeznaczone do jedzenia - i są gdzieś w pół drogi między kawiarnią w Berlinie a stołówką w Sztokholmie? Ja nie za bardzo. Miejsca, gdzie słychać odgłosy z toalety? Gdzie oscyluje się między brakiem zapachu a brzydkim zapachem z kuchni? Gdzie bar jest długi na całą knajpę a w karcie win tylko Jacobs Creek? Tak, to się zdarza. W restauracjach o filmowej nazwie.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhiYfFDMsMTx5VYvqKmjc8bcVmTHLqojkneMLaTgR-NN4jDy2E1xqOdYsTQqOHoyfxHgLliIH2cxTVbIRRUS0n_yAqD30O7WMSv_ccnDxT614MYq4MwCx72vWilzjxdtstaTtAY5dlhnIg4/s1600/miniaturki_kadr.jpeg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhiYfFDMsMTx5VYvqKmjc8bcVmTHLqojkneMLaTgR-NN4jDy2E1xqOdYsTQqOHoyfxHgLliIH2cxTVbIRRUS0n_yAqD30O7WMSv_ccnDxT614MYq4MwCx72vWilzjxdtstaTtAY5dlhnIg4/s1600/miniaturki_kadr.jpeg" height="353" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
Na początek: chleb z odpieku i marności ze sklepu obok. Raczej hańba, zwłaszcza, że masło podane w ramekinku - zamarznięte na kość. Wiecie, że po tym poznacie złą restaurację?<br />
<br />
Karta jest tu krótka - czyli plus. Ceny są tu wysokie: ani plus ani minus, jeśli płacimy za jakość to fajosko, jeśli nie, generalnie nie przepadamy... Zaczęłyśmy od przystawek, by potem iść w dalsze: tria tatarów, mięsne (w tym jeden z cielęciny) i rybne. Mogę się nie upierać przy tym, że mięso było mrożone, nawet jestem w stanie zrezygnować z porywu intuicji - choć nienawidzę tego robić. Coś z tego zestawu dało się zjeść bo cokolwiek wymieszane z diżońską da się zjeść. Paper z diżońską myślę nawet. Jednak to, że z tatarów rybnych ciekła woda było już ewidentne. To, że tatar z łososia był zrobiony z wcześniej zamrożonej ryby, a ten z tuńczyka miał kolor ściereczki - było już ewidentne... Hm.<br />
<br />
Woda ciekła też z przegrzebka. Amen. Spodziewany wybuch nastąpił jednak przy odważnie zamówionym "trio" z nereczek. Andrew Zimmer zwykł mówić, że jelito jest naprawdę pyszne, jeśli tylko wymyjemy z niego kupę. Przy stole byłam z osobą, której rodzicielka jest mistrzynią w przyrządzaniu nerek - wypluła jako pierwsza, za nią reszta stolika zrażona posmakiem.<br />
<br />
- Proszę pani, ta nerka jest ohydna, niewymyta, śmierdzi!<br />
- Ale my je tu tak podajemy i wszyscy są zachwyceni. Może panie nie jadły nerek wcześniej?<br />
<br />
Podroby powędrowały do baru, w ręce właściciela i warszawskich bywalców.<br />
Uznali, że nie mamy racji. Nie doceniłyśmy zalet urynoterapii. <br />
<br />
<br />Agahttp://www.blogger.com/profile/13518784354150697072noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6607992409542359040.post-13417363625939860712014-09-03T02:25:00.004-07:002014-09-03T02:25:52.379-07:00Mięsożerca - wywiad z Aleksem Baronem w Wysokich Obcasach Czasami dostaje się rozmówcę idealnego. Całość wywiadu <a href="http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53668,16472182,Mrowki_i_jadra_na_talerzu__Czy_to_prowokacja_.html">przeczytacie tu</a>.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiajMy4JEARLujwbHuFMIakr-FSTmw3shyphenhyphen7pjIPIZYlLE7p4D_UUMHiZaAiCH-F4oKW5vZLkZrrV0kIqw9WUKsCZdRyvmHXkC9pgapRoSR9XhuvbfgV8sdBwFWcLmQq90Dps3gJwFIxKISQ/s1600/miesozerca_baron_kozak_obcasy.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiajMy4JEARLujwbHuFMIakr-FSTmw3shyphenhyphen7pjIPIZYlLE7p4D_UUMHiZaAiCH-F4oKW5vZLkZrrV0kIqw9WUKsCZdRyvmHXkC9pgapRoSR9XhuvbfgV8sdBwFWcLmQq90Dps3gJwFIxKISQ/s1600/miesozerca_baron_kozak_obcasy.jpg" height="640" width="476" /></a></div>
<br />Agahttp://www.blogger.com/profile/13518784354150697072noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6607992409542359040.post-3793596423064854672014-09-03T02:18:00.002-07:002014-09-03T02:18:32.748-07:00Zen drożdżowego<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8NzZXtaGaQl6CYBZ7VdVTKsIkcYKU-yrh7XejBWho38wcVm3hhop4gzvYwXhsrDhkxTBeVqjrLZQEdss45br6qSx3iIwpgnKOCuKGmILTLYlEHsjS83MmqihDnh63eXIyHo1z2WFdQ0kh/s1600/aga+kozak+ciasto+drozdzowe.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8NzZXtaGaQl6CYBZ7VdVTKsIkcYKU-yrh7XejBWho38wcVm3hhop4gzvYwXhsrDhkxTBeVqjrLZQEdss45br6qSx3iIwpgnKOCuKGmILTLYlEHsjS83MmqihDnh63eXIyHo1z2WFdQ0kh/s1600/aga+kozak+ciasto+drozdzowe.jpg" height="297" width="400" /></a></div>
<br />
<br />
Dziś rano wstałam zaspana, obserwując czy potrzebuję jeszcze snu czy nie... Mam problem z "dosypianiem"i pozwalaniem sobie na dłuższe spanie: nigdy nie wiem czy działa, nie przychodzi na komendę, jak zaczynam się zastanawiać czy wstać czy jeszcze poleżeć robi się z tego autoterapia zamiast odpoczynku... Dziś był powód, żeby jednak ruszyć się wcześniej, motywacja. Wstałam więc wymięta (za długie rozmowy z przyjaciółką, kiedy o 1, kiedy zazwyczaj już śpisz nagle przypominasz sobie, ze musisz jej coś jeszcze bardzo ważnego powiedzieć...) i zabrałam się za robienie drożdżowego ciasta.<br />
<br />
Ukochane, bo zmysłowe. Bo miętolone, bo rozkosznie ciepłe i niezwykle organiczne. Bo inaczej niż reszta jedzenia, o wiele bardziej żyje własnym życiem, jest nieprzewidywalne jak wynik flip - jacka w Las Vegas. Rozrasta się, satysfakcjonuje lub niepokoi. Czasem niezwykle lubi odstępstwa od normy - brak wymaganej ilości drożdży czy jednego jajka wybacza, choć czasem nie zniesie lekkiego skoku temperatury, chwili bez miłości. Dla innych kapryśne, dla mnie hojne i stałe, choć dostarczające ekstremalnych wrażeń. Takie je lubię najbardziej.<br />
<br />
W przerwie mieszania składników na ekranie komputera wyskoczyła mi Małka Kafka z listą małych zen-kroczków, z których jeden brzmi: zrób z gotowania medytację. Kiedy więc ciasto - <a href="http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53667,1214922.html">według mojego ukochanego przepisu teściowej Agnieszki Kręglickiej </a>- podrosło, wyłączyłam DD TVN z reportażem o facecie, który podłączył się do elektrod, żeby przeżyć to, co kobiety podczas porodu i właśnie mówił, że zmienił do kobiet stosunek bo to co przechodzą jest niewyobrażalne i że poddał się torturom, ale to było nic w porównaniu z tym... Zanurzyłam się w ciasto. W wyrabianie, najbardziej podobno nużący proces. W rytmiczne mięszenie ciasta, nadawanie mu pulchności przy jednoczesnym zgniataniu. Robienie dobrze, gdy się wydaje, ze robi się mu źle. Można z tego robić walkę: wtedy wysiada ci środkowa część kręgosłupa i wydaje ci się, że masz atak serca, boli cie każdy mięsień i zastanawiasz się ile jeszcze. Można zrobić z tego słodki taniec, niemal pieszczotę - a wtedy ciasto odda ci wszystko co ma najlepszego: sprężystość, opór by mieć się na czym oprzeć, niezwykłe ciepło wyhodowane z buzujących drożdży, lepkość do ujarzmienia, budzącą ambiwalentne uczucia śliskość - kiedy dolewasz do masy oleju. Zapach, który sygnalizuje, ze coś się zmienia, konsystencję, która informuje cię o postępie. Trzeba tylko mieć uważność.<br />
<br />
Siedzę teraz z widokiem na piekarnik i myślę ile o slow life, slow food i slow sex można się nauczyć w pół godziny. Ile pokory. I ile mieć radości, kiedy się zanurzy w proces, poczuje go i nad nim zastanowi.<br />
<br />
A potem, a potem jest jeszcze jedzenie, dzielenie się, trawienie... Ale historia.Agahttp://www.blogger.com/profile/13518784354150697072noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6607992409542359040.post-92100002579082207122014-02-26T05:46:00.001-08:002014-02-26T05:46:41.510-08:00Katowicki Lunch Beat To absolutnie niesamowite video z katowickiego kebabu przypomniało mi o niezwykłym skandynawskim wynalazku...<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/mm7iAj2lN7c?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />
Można śmiać się ze śląskich happy hours z owiniętą w folię, nadzianą mięchem bułką i nagim podtatuowanym torsem. Można snuć dżenderowe zagadki - kontekstów takich jest tu multum. Ale mi przypomina się tzw. Lunch Beat: w 2010 roku szesnaścioro przyjaciół postanowiło, że swoją przerwę lunchową najchętniej spędzi tańcząc. Pierwsza impreza była mocno garażowa, te, na które macie szansę załapać się teraz, np. w Sztokholmie - to nawet 600 osób tańczących sobie w godzinach przerwy w pracy. Kiedy minie ten czas, po którym szef może się wkurzyć - wezmą ze sobą take away i wrócą przed biurka, a stres - zostanie na sali, przy DJach...<br />
Organizatorów Lunch Beats obowiązuje nawet <a href="http://www.lunchbeat.org/">regulamin</a>...Agahttp://www.blogger.com/profile/13518784354150697072noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6607992409542359040.post-46851750807662797512014-02-26T05:23:00.004-08:002014-02-26T05:23:53.212-08:00Anthony Bourdain. Wywiad dla "Kuchni"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEip57um38Oyl9JE5LBgnlPjoF6X0OaKqZfQ-K7Z_hvYjTLE23AdG-NJhuEZjXAe5oxlnYhyphenhyphenipe7uhHbMklN17NkmHqyjs5ws0gdQHz7bZFA4kE7QVyX7zJDCwRC3-ZRU-MAxPzHUZ2MRkP7/s1600/082_085_KU_03_14_wywiad_Bourdain_1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEip57um38Oyl9JE5LBgnlPjoF6X0OaKqZfQ-K7Z_hvYjTLE23AdG-NJhuEZjXAe5oxlnYhyphenhyphenipe7uhHbMklN17NkmHqyjs5ws0gdQHz7bZFA4kE7QVyX7zJDCwRC3-ZRU-MAxPzHUZ2MRkP7/s1600/082_085_KU_03_14_wywiad_Bourdain_1.jpg" height="404" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjNqibF01sfznzQfqsUsK3YV19knvL-C2uT5Na1FblGu2h_kr7Ed7ZtPGhp1QiqmlXh-86B48jI8mLFcel8RToLOFWfiAMZ0GXFWPMRNuj7vbTm8OYDQGzw2oqnR67B7Hf7WvuzeDk5AIIG/s1600/082_085_KU_03_14_wywiad_Bourdain_2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjNqibF01sfznzQfqsUsK3YV19knvL-C2uT5Na1FblGu2h_kr7Ed7ZtPGhp1QiqmlXh-86B48jI8mLFcel8RToLOFWfiAMZ0GXFWPMRNuj7vbTm8OYDQGzw2oqnR67B7Hf7WvuzeDk5AIIG/s1600/082_085_KU_03_14_wywiad_Bourdain_2.jpg" height="400" width="640" /></a></div>
<br />Agahttp://www.blogger.com/profile/13518784354150697072noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6607992409542359040.post-29520926487097083972014-02-26T05:22:00.000-08:002014-02-26T05:25:10.751-08:00Jak się rozmawia z Bourdainem? O ten wywiad zabiegałam chyba cztery lata. Pisałam do rozmaitych agentów, wynajdywałam kolejne kanały.<br />
<br />
I nic.<br />
<br />
W końcu, kiedy już zrezygnowałam, propozycja przyszła od CNN.<br />
Jak dzwonią ze CNN to chyba każdy blednie. A jak dzwonią z propozycją Bourdaina, to ja dostaję na to wypieków.<br />
<br />
Niestety, nie dostałam propozycji spotkania twarzą w twarz z jednym z najbardziej seksownych mężczyzn na świecie. Nadal czekam. Może - skoro się już znamy - uda się przy okazji jego wizyty w Polsce? I tak, naprawdę zadeklarował, że chce tu przyjechać!<br />
<br />
Wracając do rozmowy: dostałam numer telefonu (i szczerze - nie wiem gdzie go mam, nie wiem gdzie go zapisałam, jak zawsze w takich przypadkach odnajdzie się w najmniej oczekiwanym momencie) pod który miałam zadzwonić. Już samo dzwonienie na stacjonarne nowojorskie numery jest miłe, jak zna się ten charakterystyczny sygnał w słuchawce... Tak, fetyszyzmy to dziwna rzecz.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifslg9XeBKgcllJZ27heyvmW5oDwz14RgF0G7veJhfJeGQPPMhyphenhyphene4F_N9FXAHtvaVrzZ7XveZlHmNewFA1M50L_uZx_O_VWSKG7e57lbIFezwgiShgImrXercqVISzaY-5QZfJ3x8lWQ5J/s1600/Bourdain_CNN2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifslg9XeBKgcllJZ27heyvmW5oDwz14RgF0G7veJhfJeGQPPMhyphenhyphene4F_N9FXAHtvaVrzZ7XveZlHmNewFA1M50L_uZx_O_VWSKG7e57lbIFezwgiShgImrXercqVISzaY-5QZfJ3x8lWQ5J/s1600/Bourdain_CNN2.jpg" height="640" width="425" /></a></div>
<br />
<br />
<i>Anyway</i>: Anthony Bourdain jest taki, jak w swoich programach - bezpośredni, pełen pasji, przeciąga charakterystycznie słowa (zwłaszcza w<i> I don't know</i>! rozdziawia przy tym paszczę, a potem słychać jak się krzywi). Ma szacunek do rozmówcy, ale ma też silne poglądy i wypowiada je dobitnie. Gadanie o seksie jest tak łatwe jak o jedzeniu, ma w dupie gadanie o sporcie - napisałam "w dupie", bo oczywiście przeklina. I jak wiemy robi to najlepiej na świecie. W tym jak mówi słowo "fuck" i "fucking" może się z nim mierzyć chyba tylko De Niro w "Porachunkach".<br />
<br />
Gdy zorientuje się, ze wiesz o co chodzi, szybko przechodzi na żargon, skraca i wali prosto z mostu. Zaprzyjaźnia się w trzy sekundy: to, ze ja mam wrażenie, jakbym znała go pół życia wynika z tego, że go pół życia zlizuję z ekranu, ale to, w jaki sposób on skraca dystans - i tak, znacie to z jego programów - jest mistrzostwem świata.<br />
<br />
Laurka gotowa. Pozostaje tylko działać. Wydarzenie, które mu obiecałam <a href="https://www.facebook.com/events/612720838796900/">"<i>Anthony Bourdain come to Poland</i>" na facebooku </a>gotowe. Tylko klikać. A że to działa wiecie, jeśli oglądaliście jego przygody w Finlandii:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/mVOlnlkwTVc?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
Agahttp://www.blogger.com/profile/13518784354150697072noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6607992409542359040.post-60366688991356856892014-02-25T03:08:00.001-08:002014-02-25T03:08:42.559-08:00Chmielarnia: Wariat nawet jak się myli, to myli się dobrzeSymultanicznie ciekło nam z nosów. Na piersiach spoczął jakowyś dusiołek. Kaszelek przeszedł z rachitycznego w huraganowy. Było nam zimno, źle i siedzieliśmy w domu za długo. Trzeba było coś z tym zrobić. Trzytygodniowa infekcja przeciągała się w czterotygodniową.<br />
<br />
- Idziemy na chińskie, znam miejsce - oświadczył Wariat.<br />
<br />
Podjeżdżamy pod chińskie. Na fasadzie budynku wielki napis Polski Związek Wędkarski. Obok napis informujący o Chmielarni - z kuchnią nepalsko-tajską. Chińszczyzny ni du-du. Trudno.<br />
<br />
Już sam budynek prosi się o odwiedziny: niezwykły skansen poławiaczy słodkowodnych: z medalami w gablotach, przykurzoną choinką i hasłami reklamowymi sklepiku z przynętą i gumowcami rodem z lat 90 (WEJDŹ, KUP, WYJDŹ SZCZĘŚLIWY), pan cieć i lastryko... Po zejściu w kazamaty trafiacie do miejsca, którego nie wymysliłabym w najdziwniejszych snach. Najbardziej przypomina mi polskie świetlice na Greenpoincie ( "czas się gdzieś zatrzymał, lecz nie wiadomo gdzie") ale jest jednocześnie tap barem i - to szumne słowo - restauracją podającą kuchnię tajską i nepalską.<br />
<br />
No dobra, napiszę tak: na pierwszy rzut oka wyglądało to źle. Bardzo. Ale ponieważ chyba nigdy nie zdarzyło mi się zjeść przy Wariacie nic niedobrego i jego intuicja pokrętnie przejawia się również w genialnych pomyłkach, rozsiedliśmy się na rattanie pod zielenią w najbrzydszym odcieniu zieleni... Pierwszy skowronek: piękny ołtarzyk z Ganeshem w całym swym kiczowatym pięknie naprowadził nas na to, ze coś nas chroni. Potem było tylko lepiej: przemykające przez restauracje osoby świadczyły o tym, że kuchnia nepalska gotowana jest przez Nepalczyków. Zamówiliśmy i zatopiliśmy się w szczęściu.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvJ1i0oRtoPA0ZJhoMu4TSjlS-9235plV6PUxFNdo0xkjuUI8dRT4TNF19vR3Y3PaKEa_aOx45jvN3io1jplGvMNHSPRYb-2QGrZiyK2DKwduaqhaLo2vJSdnQnZwxDnG3LgdSuRl8Dtsk/s1600/chmielarnia_kocharze_facebook.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvJ1i0oRtoPA0ZJhoMu4TSjlS-9235plV6PUxFNdo0xkjuUI8dRT4TNF19vR3Y3PaKEa_aOx45jvN3io1jplGvMNHSPRYb-2QGrZiyK2DKwduaqhaLo2vJSdnQnZwxDnG3LgdSuRl8Dtsk/s1600/chmielarnia_kocharze_facebook.jpg" height="400" width="298" /></a></div>
<br />
<br />
Nie mam tu na myśli oczywiście nie wiadomo czego z gwiazdką Michelina: mam jednak na myśli wykonaną z sercem i przyprawami (ostre wypaliło nam flegmę tak, jak powinno), autentyczną, smaczną, świeżą. Jak nie wiecie gdzie pójść "na indyjskie" idźcie właśnie tam. Momo świetne z genialnym, zawiesistym, ciemnym sosem, który moglibyśmy pić. Paneer delikatny, ale w wersji vindaloo ze zbalansowanym, ostrym sosem, który parzy, ale nadal nie odbiera przyjemności smaku. Wszystkie naany, roti i parathy takie, jak powinny być. Chai masala rozgrzewa jak powinna. Tajskie okazało się błędem, ale jak przymkniecie oczy na tę cześć karty - wyjdziecie szczęśliwi.<br />
<br />
W międzyczasie postanowiłam jednak zbadać co kryje się w lodówkach Chmielarni. I zakochałam się w duńskich wyrobach <span style="background-color: #fcff79; color: #555555; font-family: Verdana, sans-serif; font-size: 11px; line-height: 15px;"><a href="http://to-ol.dk/home/the-beers/">To Øl </a>. </span>Moją uwagę zwróciły butelki projektowane tak, jak okładki - nie przymierzając Joy Division. I piwo z okładką jak yyyy... zdjęcia twórczów z Czułości i napisem "Dangerously Close To Stupid". Trzeba było się zakochać.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjTlyYQ9VyMAi8_Ez75tkNFszlHC8t4vJYITSvakpFODlFsPg4-WAdF8viq27mFkHw8DfEiz_RAQbRLuNUfLOTZV0trmSkciHrZAnp-tFGgYv9KtCFGcZWZ1UkwIvjeEedmqWqvZtL_-yLU/s1600/Dangerous+(1).png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjTlyYQ9VyMAi8_Ez75tkNFszlHC8t4vJYITSvakpFODlFsPg4-WAdF8viq27mFkHw8DfEiz_RAQbRLuNUfLOTZV0trmSkciHrZAnp-tFGgYv9KtCFGcZWZ1UkwIvjeEedmqWqvZtL_-yLU/s1600/Dangerous+(1).png" height="241" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMU2EkCiX9YoOaDlDgXrZAAhmj3KmP0NqdwJtODN99W6PCOCRUTDpyqTGZ715DhH59L0cw5-_eB_WIV74Q_VJb_JaABsws9IdlVKFWVTF-MAzs2Dc-kwO37sc9NVkZhoUFOC-KyfwrzbVA/s1600/DangerouslyCloseButNoCigar-618x467.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMU2EkCiX9YoOaDlDgXrZAAhmj3KmP0NqdwJtODN99W6PCOCRUTDpyqTGZ715DhH59L0cw5-_eB_WIV74Q_VJb_JaABsws9IdlVKFWVTF-MAzs2Dc-kwO37sc9NVkZhoUFOC-KyfwrzbVA/s1600/DangerouslyCloseButNoCigar-618x467.jpg" height="241" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitdDni3A4FPEqMz2pu2v5SoaCZDfnC6qTVkGqzpC3ryqC0BZt1mEJt9bigxu_boBc3pOqdHiEpHeGriONwDm0W8JzBQqAJKIslrotTlX7V6kQN_P6JT891U84OG_mKthkhZ_3HLyRp2VKM/s1600/Raidbw1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitdDni3A4FPEqMz2pu2v5SoaCZDfnC6qTVkGqzpC3ryqC0BZt1mEJt9bigxu_boBc3pOqdHiEpHeGriONwDm0W8JzBQqAJKIslrotTlX7V6kQN_P6JT891U84OG_mKthkhZ_3HLyRp2VKM/s1600/Raidbw1.jpg" height="320" width="92" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
(Jak wejdziecie na<a href="https://www.facebook.com/ChmielarniaMultitap"> facebooka Chmielarni </a>- możecie się wzruszyć: są tam zdjęcia z rodzinnych uroczystości nepalskich, jest świętowanie narodzin potomków i przytulaki... polecam)<br />
<br />
Chmielarnia, Multitap<br />
ul. Twarda 42<br />
Warszawa<br />
<br />
<br />Agahttp://www.blogger.com/profile/13518784354150697072noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6607992409542359040.post-52544881400077630232014-02-17T13:26:00.003-08:002014-02-17T13:28:24.049-08:00Awokado. Jądra krokodyla.Aztekom przypominało jądra, Amerykanom gruszkę ze skórą krokodyla, mnie awokado przypomina o <a href="http://yaffacafe.com/index.html">Jaffa Cafe</a> w Nowym Jorku...<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYRijxWGCTEcSE7l7jzxfxJopZ6fEDqbqR0sthW5jG1GoCrHXL8-KnIY-XiDTtEFAzJTw9YJ9Lg2rHHIK2bOfp4IqPJTzCwLJk9dabSLHEVJaDECThgkxYrAu7ZwdT0-wKpbsC4Y4-Zl6s/s1600/l.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYRijxWGCTEcSE7l7jzxfxJopZ6fEDqbqR0sthW5jG1GoCrHXL8-KnIY-XiDTtEFAzJTw9YJ9Lg2rHHIK2bOfp4IqPJTzCwLJk9dabSLHEVJaDECThgkxYrAu7ZwdT0-wKpbsC4Y4-Zl6s/s1600/l.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
Jaffa to przedziwny przybytek. Powstał w larach 80, kiedy na East Side najłatwiej było nie o pyszne jedzenie, lecz o guza i zamieszki. Kulinarna wyspa wygląda, jakby nie zmieniła się od tamtego czasu - totalnie campowy wystrój jak z "Klatki dla ptaków" uzupełnia dziwaczne menu: z jednej strony bardzo amerykańskie z drugiej... no właśnie, gdzie indziej dostaniecie marchewkowy <i>vinaigrette</i>? Tylko tam i to jeszcze możecie zamówić go sobie o najdzikszej porze: Jaffa to mój ulubiony typ restauracji, czyli czynny 24 h na dobę... To na kanapach w cętki Jaffy, o 4 rano jadłam zazwyczaj po imprezie <i>avocado melt</i>.<br />
<br />
Brzmi jak bełt, nie? Ciepłe awokado? Skosztujcie: to jeden z najwspanialszych <i>comfort foodów</i>, które można sobie wyobrazić: chrupiący tost, na nim kremowe, lekko podgrzane avo i na to roztopiony, żółty ser. Tak to pamiętam, ale może pamięć wykrzywia mi już percepcję? Podejrzewam, że to taka idealna wersji reuben sandwich dla wegetarian... Choć ja właśnie awokado - nie żadną tam peklowaną wołowinę - zabrałabym na bezludną wyspę.<br />
<br />
Dzięki avo lubię jak nadchodzi luty/marzec i można dostać te wspaniałe zielone gruszki od I<a href="http://www.incampagna.pl/">n Campagny</a>. Na stokach Etny awokado ciemnozielonej odmiany Haas hoduje jakiś szaleniec, który w latach 80 zafascynował się egzotycznymi owocami - bardzo lubię tę historię:<br />
<br />
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: 'lucida grande', tahoma, verdana, arial, sans-serif; font-size: 12.727272033691406px; line-height: 16.309091567993164px; white-space: pre-wrap;">"<i>Okolica sąsiadującej z Etną Giarry to niezwykle żyzny teren Sycylii, gdzie wszystko rośnie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Jest to region, gdzie uprawia się niemal wszystkie możliwe owoce zarówno te powszechnie znane jak i najbardziej egzotyczne. Idąc tym tropem docieramy do Luigi Passanisi, który wiele lat temu zainspirowany podróżą do Brazylii, zaczął się interesować egzotycznymi owocami i ich uprawą. W ciągu ostatniej dekady na 4ha należących wówczas do rodziny Passanisi rosły już mango i papaja, owoce męczennicy jadalnej, limonki, czerymoi i liczi. Jednak po wielu eksperymentach Passanisi postanowił skupić się na biologicznej uprawie awokado. Dzisiaj na 8ha ziemi rośnie ponad 1380 drzew. Najstarsze liczą sobie 13 lat. Drzewo awokado rośnie bardzo szybko i osiąga spore wymiary, jednak w uprawie drzewa są odpowiednio przycinane, aby ułatwić zbiór ręczny owoców.</i>" </span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: 'lucida grande', tahoma, verdana, arial, sans-serif; font-size: 12.727272033691406px; line-height: 16.309091567993164px; white-space: pre-wrap;"><br /></span>
Czekam cierpliwie na swoje ukochane zielone masło. Jeśli uda mi się kupić je miękkie - zjadam od razu na chlebie. Jestem z opcji bez cytryny, choć trochę rozumiem tych, którzy lubią podbić aksamitny smak. Ja wolę już awokado wypełnić koktajlem z krewetek o staroświeckim uroku majonezowego szaleństwa. Albo przetworzyć na <i>smoothie</i>. Dawno temu nauczyłam się, ze awokado genialne jest lekko słodkie, doprawione cynamonem, teraz uczę się, że jest też świetną podstawą czekoladowych wegańskich kremów... A <i>smoothie</i>? Jednodniowy jabłkowy, avo, kawałek selera naciowego... Albo mleko migdałowe, syrop z agawy, cynamon. Albo avo, banan, ogórek...<br />
<br />
Jak nie ma w sklepie takiego do jedzenia stosuję patent z angielskich marketów, gdzie avo dojrzewa sobie w towarzystwie limonek lub papierowych torebkach. A desperatom polecam guacamole w <a href="http://www.kregliccy.pl/elPopo.php">El Popo </a>u Kręglickich: jeśli lubicie, kiedy jedzenie powstaje na waszych oczach wybierzcie tego wege-tatara, dajcie sobie rozgnieść smaczliwkę w kamiennym moździerzu, ukoić kolendrą, podkręcić limoną i cebulą, rozgrzać jalapeno...<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOyCWOceWwl7O05UbyJT2xYAvkg_R3zXcMwk9ECooZHhH36aocZkG4JwRh3SeIpn7KVi7RbT_jNiIPakuSzuJmdTDiaA4sR3qRBMEVTl5SV2koJafaUY1qfpdqKd5mvjBgkjdsGj2SSe_9/s1600/awokado+arobal+dla+kuchni+.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOyCWOceWwl7O05UbyJT2xYAvkg_R3zXcMwk9ECooZHhH36aocZkG4JwRh3SeIpn7KVi7RbT_jNiIPakuSzuJmdTDiaA4sR3qRBMEVTl5SV2koJafaUY1qfpdqKd5mvjBgkjdsGj2SSe_9/s1600/awokado+arobal+dla+kuchni+.jpg" height="640" width="452" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
A tu macie w prezencie najpiękniejsze awokado - rysunek Arobala do najnowszej "Kuchni". </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Taki <i>sneak peek</i>. </div>
<br />Agahttp://www.blogger.com/profile/13518784354150697072noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6607992409542359040.post-1712370752827361272014-02-10T10:07:00.000-08:002014-02-10T10:07:53.931-08:00W poszukiwaniu straconego smakuPrzypomniał mi się ostatnio film, który pokazywano w kulinarnej sekcji "Transatlantyku" - "El Camino del Vino" (przetłumaczone na polski jak tytuł tego posta). A to dlatego, że po dwóch tygodniach przemęczania choroby mój organizm na tyle wkurzył się na to, ze o siebie nie dbam, że postanowił mi zamknąć dostęp do węchu - a co za tym idzie - smaku.<br />
<br />
Bohater "El Camino" ma podobnie, lecz pewnie o wiele gorzej: jest profesjonalnym, uznanym sommelierem, który nagle traci to, co w jego zawodzie kluczowe: węch i smak.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/7xrq3BCWakQ?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
Nie potrafię sobie wyobrazić, jak wielką tragedią i sprawdzianem musi być takie doświadczenie dla profesjonalisty, człowieka pracującego zmysłami. Wiem za to, co działo się ze mną.<br />
<br />
Po raz kolejny przekonałam się, jak ważny dla smaku jest zapach: bez zapachu - w pierwszym momencie - rozróżniam czy coś jest słodkie czy słone, nie czuję nawet tego, czy jest ostre... W pierwszym odruchu ratowania siebie poszłam bowiem do mojego ulubionego Spring Rolla na wietnamski hot pot. Kelner - przepiękny wiotki Wietnamczyk, który nie lubi ostrych rzeczy - nie mógł się nadziwić mnie, która totalnie niespokojna z powodu straconych zmysłów - wcinałam z miseczki sambal a potem plasterki chili. Nie czułam nic - dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że robię sobie krzywdę: opuchnięta i obolała poparzona jama ustna dała o sobie znać. Ani przebłysku smaku.<br />
<br />
Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że brak węchu i smaku jest niebezpieczny: Kiedy nie czuję, co jem, można podać mi wszytko - nie rozpoznam czy jest to zepsute, niesmaczne czy zatrute. Każdy kęs wiąże się z ryzykiem. Niestety, okazało się, ze z węchem jest podobnie: jestem od niego na tyle uzależniona, ze nie wiem, jaka jest temperatura, nie poznaję miejsc, ludzi - nie odbieram emocji. Można przeżyć to - a nawet czerpać z tego niejaką satysfakcję - że się nie wie kogo się przytula czy całuje, jednak najbardziej przerażające jest to, że wraz z utratą węchu nie czuje się też siebie: ginie wtedy zaufanie do samego siebie, trudniej ze sobą wytrzymać... Dlaczego? Zdałam sobie sprawę jak wiele informacji o mnie samej niesie mój własny zapach: już pal licho to, że nie wiem, czy umyłam już zęby czy nie, ale np. po swoim zapachu rozpoznaję swoje emocje - zwłaszcza strach - czy np. to czy jestem chora lub moment swojego cyklu. To, że człowiek nie wie czy jest brudny też należy do niezwykłych dyskomfortów. Moja tożsamość - okazuje się - zasadza się na moim zapachu i przyjemności czerpanej ze smaku.<br />
<br />
Postanowiłam przeżyć ten niezwykły eksperyment ze sobą bez paniki (a nie było łatwo) i potraktować go jak wyzwanie. Skoro nie ma smaku i zapachu, to co pozostaje? Pamiętałam, że umysł adaptuje się szybko do brakujących zmysłów. I wtedy trafiłam na Wojtka Gadomskiego, który przypomniał mi o filmie "Ostatnia miłość na ziemi" czyli - piękna gra słów - "Perfect sense".<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/a9CKxgLnlYo?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Bohaterowie to epidemiolożka i szef kuchni, obydwoje stają w obliczu plagi: ludzie najpierw przypominają sobie rzeczy, których żałują, które są smutne, które doprowadzają ich do płaczu a potem tracą węch czemu towarzyszą napady szału. Nic dziwnego... "Bez zapachu znika ocean wspomnień z przeszłości" mówi głos bohaterki z offu, podczas gdy na naszych oczach pokazują się zdjęcia z rodzinnego albumu. Za zapachem idzie smak. Ludzie przestają chodzić do restauracji: po pierwsze boją się zarazić, po drugie, uznają, że jedzenie nie przyniesie im przyjemności... </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Aby sprowadzić ich z powrotem kucharze w zapamiętaniu robią najbardziej diabelskie mieszanki przypraw, lejąc musztardę, dosypując chili, wyostrzając wszystkie smaki. Klienci wracają jednak dopiero po tym, kiedy uporają się ze stratą - restauracja ma już wtedy przygotowane inne menu: eksperyment, który polega na przesunięciu akcentu ze smaku na wygląd, temperaturę, teksturę, odgłosy wydawane przez jedzenie. Klienci badają jedzenie dotykiem, słuchają go, bawią się nim. Pojawia się nawet krytyk kulinarny, który opisuje feerię doznań związanych z jedzeniem, które omijają smak i zapach... Wygląda na to, że to jednocześnie przypomnienie tego, ze jedzenie to nie tylko smak oraz krytyka molekularnego przerostu formy nad smakiem: skomplikowane dania powstają wtedy, gdy samo jedzenie smaku nie ma, lub nie można go znaleźć. Przypomniałam sobie jeszcze jedno - jedna z uczestniczek moich warsztatów ze smaku po operacji nie czuła smaku, lecz cieszyła się jak dziecko z gotowania i jedzenia: dotykała i słuchała marchewek, głaskała selera, podczas jedzenia rozpoznawała poszczególne struktury, jej język bawił się gładkim i chropowatym, a wzrok kolorami kompozycji.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
"Ostatnia miłość na ziemi" pokazuje, że bez zapachu doświadczanego tu i teraz bledną wspomnienia. Proustowskie magdalenki nie mają szansy uaktywnić się nawet u tych - a może właśnie u tych - którzy tak jak ja mają zapachową pamięć. Wraz z utratą zapachu zaczęłam tracić bowiem możliwość przywołania niektórych zapachów co było już nie do zniesienia. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Co rozczarowało mnie najbardziej to to, że moment, w którym smak wrócił - a ja już zdołałam zacząć się adaptować - nie przeżyłam napadu głodu ( no właśnie, przez czas utraty smaku właściwie nie byłam głodna) jak w przerażających scenach na filmie </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /><object width="320" height="266" class="BLOGGER-youtube-video" classid="clsid:D27CDB6E-AE6D-11cf-96B8-444553540000" codebase="http://download.macromedia.com/pub/shockwave/cabs/flash/swflash.cab#version=6,0,40,0" data-thumbnail-src="https://ytimg.googleusercontent.com/vi/o1E_cZpq9Qw/0.jpg"><param name="movie" value="https://youtube.googleapis.com/v/o1E_cZpq9Qw&source=uds" /><param name="bgcolor" value="#FFFFFF" /><param name="allowFullScreen" value="true" /><embed width="320" height="266" src="https://youtube.googleapis.com/v/o1E_cZpq9Qw&source=uds" type="application/x-shockwave-flash" allowfullscreen="true"></embed></object></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
spokojnie przyjęłam to jako status quo. Powdychałam trochę zapachu ciasteczek i kuminu, zrobiłam sobie ukochaną kanapkę z serem, jajko z rozpływającym żółtkiem, rozgniotłam awokado. W końcu przypomniałam sobie, kim jestem. </div>
<br />Agahttp://www.blogger.com/profile/13518784354150697072noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6607992409542359040.post-81278706341163527802014-01-15T07:22:00.000-08:002014-01-15T07:24:11.466-08:00Nigella Lawson - upadek bogini? <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibvKtyHCGD6NBsgGxdBa0zrNxr2CNR7PozoMoxInn8og-IMwbrDq9HRpBfCpbPflTXzmYex2idOMmJLwpbtsW7sYAE8Ke4hIKvwtlWUqUfh9mmtanOX3BSyK76Heuh70cUFrwdAeDwhrDP/s1600/nigella-lawson-chest-5.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="362" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibvKtyHCGD6NBsgGxdBa0zrNxr2CNR7PozoMoxInn8og-IMwbrDq9HRpBfCpbPflTXzmYex2idOMmJLwpbtsW7sYAE8Ke4hIKvwtlWUqUfh9mmtanOX3BSyK76Heuh70cUFrwdAeDwhrDP/s400/nigella-lawson-chest-5.jpeg" width="400" /></a></div>
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Nigdy nie myślałam, że do
podczytywania panów o nazwiskach<a href="http://www.acrwebsite.org/volumes/v36/NAACR_vol36_119.pdf"> Bourdieu, Baudrillard czy Barthes</a> skłoni mnie
Nigella Lawson. I nie, nie pomylili mi się z Bourdainem... Od wybuchu afery z
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=GwcEUR3XIAM&sns=em">Higellą</a> zastanawiam się bowiem już nawet nie nad tym, czy kuchenna diva o
alabastrowej skórze i wydatnym biuście brała czy nie (i co), lecz jak zareagują
tłumy fanów na oskarżenia napędzane przez ex-męża, słynnego kolekcjonera
sztuki, który zamiast jedzenia przygotowywanego przez najsłynniejszą kucharkę
świata wolał otrębowe batoniki Weetabix. I dlaczego. Oraz nad tym, kim tak
naprawdę jest dla nas Nigella? <a href="http://www.telegraph.co.uk/news/celebritynews/10485795/Nigella-Lawson-wit-and-warmth-that-mask-her-private-torment.html">Jenny McCartney z The Telegraph, napisała pięknie</a>, że jej traktowanie zależy od tego, czy brało się na serio całą
błyszczącą powierzchnię, czy traktowało jej twórczość za „<a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Camp"><i>camp</i> </a>z przepisami”.
Jeśli jedzenie jest nową religią to nasza bogini - właśnie stała się ziemianką.
Co z tym zrobić?</span></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Jeden rzut na </span><i style="font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">domestic goodess</i><span style="font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">
powinien wystarczyć, by zobaczyć, że to postać uszyta z ciekawych kontekstów
kulturowych: Nigella to pierwsza celebrytka kulinarna o takim potencjale -
widać już to choćby po tym, że nie trzeba, jak w przypadku Marthy Stewart
dodawać nazwiska. Jej imię - nadane po szacownym ojcu, Nigelu, polityku - ma
kulinarne konotacje (Nigella to po angielsku czarnuszka) i jest co prawda
niesztampowe, lecz wpisuje się idealnie w rząd razem z Kylie, Madonną czy
Barbrą w poczet div, które z radością naśladować będą drag queens. Podobno już
pierwszy, nieżyjący mąż Nigelli nazywał ją „gejem uwięzionym w kobiecym ciele”
odwołując się do cechującej camp przesady, przegięcia ale także teatralnej
zmysłowości kucharki-celebrytki. O tym, że bohaterka narkotykowo-kulinarnego
skandalu używa swojego wizerunku w sposób ironiczny - i ironią go doprawiając -
można przekonać się czytając jej biografię i wywiady z nią. „Piekę, bo to
podnosi moją wartość w oczach rodziny” mówiła absolwentka Oxfordu, dziennikarka
zajmująca się niegdyś literaturą, zasiadająca w jury nagrody Pulizera. Jej
nieśmiałość jest legendarna, choć nie przeszkadza jej szczerze opowiadać o
tragicznych losach rodziny - umierających na nieuleczalne choroby matce,
siostrze i mężu (ironia losu: temu, który zachęcił ją do gotowania amputowano
język), depresji, która przenosi się w genach i neurozie, którą z właściwą
sobie lekkością w żonglowaniu językiem Nigella nazywa prezentem od żydowskiego
pochodzenia: tym, że w każdym pozytywie jest w stanie widzieć negatyw. Podobno
napisanie pierwszej książki kucharskiej zajęło jej tyle czasu, bo jedzeni
kojarzyło jej się z przyjemnością dzieloną z matką i siostrą, pisać zaczęła
dopiero, kiedy zdała sobie sprawę z tego, że „Jedzenie jest przeciwieństwem
śmierci. Jedzenie jest o utrzymywaniu cię przy życiu.”</span></div>
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">W tym kontekście to, co oglądamy na ekranie - a szczególnie widzimy w
książkach: upudrowana, wygorsetowana kobieta o „biblijnych kształtach” , jak to
określiła jedna z dziennikarek - wydaje się być po prostu dobrze zaprojektowaną
marką, kulinarnym brandem. Jak dużo w nim Nigelli? Nie da się pewnie podrobić
jej języka - i pewnie ciężko wyobrazić sobie, że specjalistka od literatury
dałaby sobie odebrać pisanie tekstów o flircie z jedzeniem, jednak wystarczy
zobaczyć „wczesne Nigelle” - z piękną kobietą w dżinsowej kurtce pałętającą się
po niezbyt wyszukanej kuchni, oraz jej późniejsze wcielenia, choćby ze
znienawidzonej przeze mnie Nigelissimy żeby zobaczyć coraz bardziej
zaawansowaną - i być może niebezpieczną - grę z wizerunkiem</span><i style="font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;"> perfect housewife</i><span style="font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;"> z
lat 50, kuchennej</span><i style="font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;"> pin up</i><span style="font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">. To, co zaczęło się jako luźne oswajanie skrzącej się
dowcipem i zmysłowością kobiecości (nie wyłączając z tego np. łączenia
macierzyństwa i kariery ) zamieniło się w pułapkę telesprzedaży kuchennych
akcesoriów, wyścig chudnięcia pod publiczkę i sukni z gorsetem. Zamieniona w
produkt Nigella miała powody do tego, by sięgnąć po coś, co da jej ukojenie -
zakładając, ze cała dragowa afera nie jest starannie wyreżyserowaną przez
bogatego exa milionera zemstą lub rozgrywką o opiekę nad dziećmi. I cały czas
się zastanawiam co na to wierna publiczność, która wolałaby pewnie widzieć swą
domestic goodess nieskalaną? Wybaczą jak tylu innym upadającym divom przez nią? </span></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="line-height: 200%;">
<o:p></o:p></div>
Agahttp://www.blogger.com/profile/13518784354150697072noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6607992409542359040.post-54712017984598635912014-01-14T06:34:00.000-08:002014-01-14T06:45:55.499-08:00<div dir="ltr" style="border: 0px; color: #666666; font-family: Georgia, serif; font-size: 16px; line-height: 22px; margin-bottom: 1.5em; padding: 0px; vertical-align: baseline;">
<span style="border: 0px; font-family: inherit; font-style: inherit; font-weight: inherit; line-height: 1.538em; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">In between all those maniac hours and all the ingredients, the pressure, the accolades, the interviews, everything, I put in between all of these layers something that I didn't think was important in the kitchen, something that I'd been taught wasn't important -- that was fun.</span></div>
<div dir="ltr" style="border: 0px; color: #666666; font-family: Georgia, serif; font-size: 16px; line-height: 22px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">
<span style="border: 0px; font-family: inherit; font-style: inherit; font-weight: inherit; line-height: 1.538em; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">Fun and playfulness, having those be part of your kitchen, a professional kitchen, has turned out to be one of the biggest success factors for us at the restaurant. </span></div>
<div dir="ltr" style="border: 0px; color: #666666; font-family: Georgia, serif; font-size: 16px; line-height: 22px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">
<span style="border: 0px; font-family: inherit; font-style: inherit; font-weight: inherit; line-height: 1.538em; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;"><br /></span></div>
<div dir="ltr" style="border: 0px; color: #666666; font-family: Georgia, serif; font-size: 16px; line-height: 22px; padding: 0px; text-align: right; vertical-align: baseline;">
<span style="border: 0px; font-family: inherit; font-style: inherit; font-weight: inherit; line-height: 1.538em; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;"><a href="http://www.splendidtable.org/story/nomas-rene-redzepi-on-fame-fun-and-not-freaking-out?fb_action_ids=10151898039561693&fb_action_types=og.likes&fb_source=other_multiline&action_object_map=%5B469858399784815%5D&action_type_map=%5B%22og.likes%22%5D&action_ref_map">Rene Redzepi</a>, kuchenny faszysta</span><br />
<span style="border: 0px; font-family: inherit; font-style: inherit; font-weight: inherit; line-height: 1.538em; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;"><br /></span>
<span style="border: 0px; font-family: inherit; font-style: inherit; font-weight: inherit; line-height: 1.538em; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;"><span style="text-align: start;">(I do still get angry, but nowhere like before. Once I stopped doing that it really positively changed our restaurant and the food.)</span></span></div>
Agahttp://www.blogger.com/profile/13518784354150697072noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6607992409542359040.post-89264031992651144832014-01-14T05:50:00.003-08:002014-01-14T05:50:44.770-08:00Historia zdjęcia z jajkiemPrzepytane przez Izę Szymańską blogerki - Basia Starecka, Magda Genzwill i ja - <a href="http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34862,15248814,Burgery_juz_niemodne__Teraz_przepisy_babc__TRENDY.html">wieszczymy dla stołecznej Wyborczej trendy</a> (wypowiadam tam już kultowe wśród znajomych zdanie "Kto boi się jedzenia, boi się życia", he he). Przy okazji mogłam spełnić swoje wielkie marzenie: zrobić sobie zdjęcie w Barze Lotos, z tatarem, wódką i w futrze. Zielonym.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCzrFhQ2I0P2X84A0kMrT31wuT4btIqVGQsa4S3RfcI8PEh7hMY43H6b5De2asJTiPTfDeSjRUtSV2CmmX91UTxgW6eh71u03pO-2ivslcjLWv1U7aidU9uWkOLyuQOlaTgHi0LugQQG_M/s1600/z15248733.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCzrFhQ2I0P2X84A0kMrT31wuT4btIqVGQsa4S3RfcI8PEh7hMY43H6b5De2asJTiPTfDeSjRUtSV2CmmX91UTxgW6eh71u03pO-2ivslcjLWv1U7aidU9uWkOLyuQOlaTgHi0LugQQG_M/s400/z15248733.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<br />
Znacie Lotos? Mnie zabrała tam Ania T. opowiadając cudowne historie o wyżywających się tam na dancingach wilczkach z palestry, spuszczających adrenalinę za pomocą spuszczania wpierdolu stałym bywalcom potańcówek: jeśli rekrutują się oni z lokalesów z okolicy, musi to być niezła jatka.<br />
<br />
Lotos ma atmosferę i bogatą historię: przeczytacie ją na gazetce okolicznościowej wiszącej na ścianie przy szatni. Na <a href="http://www.restauracjalotos.pl/archiwum/">stronie internetowej </a>Lotosu znajdziecie z kolei parę kartek z literatury i komiksu, gdzie Lotos się pojawia. To Lotos starają się udawać z resztą wszystkie restauracje żerujące na nostalgii za PRLem, tyle, ze w Lotosie ta nostalgia i ten PRL wżarte są w ściany.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0ycyrfbvhgzjTY04l3K2Hsf-xJb60S_WGH8dDjJxe2l0lzg_Eltfzx2zQRyKCDpAnpyc7ewRvkrv64gQchvO6TR8EWTvegrc05OgQX9ASU_UzP3gYKdOkI4bWZlR4I52mhnYL-AwMO2w0/s1600/bar+lotos.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0ycyrfbvhgzjTY04l3K2Hsf-xJb60S_WGH8dDjJxe2l0lzg_Eltfzx2zQRyKCDpAnpyc7ewRvkrv64gQchvO6TR8EWTvegrc05OgQX9ASU_UzP3gYKdOkI4bWZlR4I52mhnYL-AwMO2w0/s640/bar+lotos.jpg" width="361" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
O mały włos zdjęcie, które robił Jacek Marczewski, fotograf, który jako jedyny zrobił ujęcie ostatniej w Polsce celi śmierci - wyglądałoby inaczej. Jacek wymyślił sobie bowiem, że na focie muszę obejmować czule półtuszkę. W przeddzień Wigilii w ogromnym korku, gadając o życiu, pojechaliśmy więc pod Halę Mirowską do znanej wszystkim Pani Ani, która podobno - jak donosił jej mąż - martwego świniaka miała mieć. "Zwariował pan? Świniaka przez Świętami? Karpia może?" usłyszeliśmy na miejscu. Rozpoczęło się więc szalone wydzwanianie w poszukiwaniu "choćby" świńskiego łba (wtedy dzwoni się do Aleksa Barona, jakby ktoś nie wiedział, a on mówi "zobaczę czy mam jeszcze w zamrażarce" jakby to była najnaturalniejsza rzecz na świecie), ze względu na rybi czas - zakończyło się fiaskiem. I na szczęście: to w taki sposób mogłam pójśc sobie na poświąteczne jajko w majonezie, tatarka i wódeczkie do Lotosu. Co wszystkim gorąco polecam. </div>
<br />Agahttp://www.blogger.com/profile/13518784354150697072noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6607992409542359040.post-85090008493752812982014-01-09T10:35:00.002-08:002014-01-09T10:36:30.297-08:00A Dong pod Częstochową: wierzcie wariatom <div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Znam dobrze ten wyraz twarzy. Ludzie często mają go, kiedy opowiadam o baranich jądrach czy móżdżkach na grzance, lodach z <i>foie gras</i> czy palonego masła, czy klubie w Nowym Jorku do którego wchodzi się przez budkę telefoniczną w knajpce z hot dogami. Zawsze więc mnie dziwi, kiedy moje własne mięśnie twarzy układają się w tzw."uprzejme <i>what the fuck</i>, oczywiście, że ci wierzę, ale co?". Ostatnio tak było, kiedy rasowy wariat opowiedział mi, że pod Częstochową jest świetna chińska restauracja. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Czujecie to? O dobre chińskie jedzenie w Polsce ciężko. Zrozumiałabym jeszcze, że jakaś wyjątkowo religijna rodzina z Chin zaplątała się do Częstochowy, ale "pod"? </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Było ciemno, wariat prowadził jak wariat. Na szczęście nie jechaliśmy do Gdańska. Słuchałam wyznań: że przez tę restauracje najlepiej jeździć wszędzie. "Do Wrocławia przez A Dong" wryło się w pamięć jak refren od Osieckiej. Minęliśmy miasto cudów. Nadchodziła mgła. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Rasowy wariat jechał jak to wariat: nie pamiętał nazwy miejscowości (ale wy zapamiętajcie dobrze - KOLONIA POCZESNA przed miejscowością Koziegłowy, w nocy wygląda jak okolice Las Vegas, w dzień jak klasyczna ulicówka. Chyba.). Ale napis A Dong - dokładnie taki sam jak w widziałam w kilkunastu innych miejscach w Polsce - świecił czerwienią i żółcią. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Podobnie jak Wojtek Nowicki uwielbiam czytać ulotki, teksty ze stron www i zajawki restauracji. Przyjemność porównywalna z lekturą Viana. Na jednej ze stron internetowych wyczytacie więc : "<strong style="background-color: white; color: #1e1e1e; font-family: Arial, sans-serif; font-size: 13px; line-height: 19px; text-align: start;">Restauracja A Dong</strong><span style="background-color: white; color: #1e1e1e; font-family: Arial, sans-serif; font-size: 13px; line-height: 19px; text-align: start;"> nawiązuje do dalekiego wschodu poprzez oryginalny chiński wystrój sali. Chińskie wzornictwo pojawia się na meblach. Na stołach na gości czekają bambusowe podkładki." </span> HELL YEAH!</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
Żadnego tam wzornictwa nie ma. Jest Wólka Kosowska i lata 90 w Polsce, Czechach i na Węgrzech: restauracja chińska, w której czas się zatrzymał: wymienia się jedynie wodę z przepięknego akwarium, pewnie rybki czasem... Oprócz tego to campowe królestwo chińskiej tandety wraz z moimi ukochanymi obrazami <a href="http://www.youtube.com/watch?v=gq-YxBRUCGA">"ruszających się" wodospadów jak z Wong Kar </a><a href="http://www.youtube.com/watch?v=gq-YxBRUCGA">Waia</a>.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4pF_Ugap5cHw8tVCxIXBaFlKGD16ldNnOxjnlJzZYKfjdHMaK-01Nu3X7V8Oc-X_GpLMKwTTO-TLgtFjc9QmmKWvZ5ikvtP0XubTq2SMS9lrj4nWANWIpn-74F0yCgnUrBzINxO0k2xx7/s1600/a+dong+pod+czestochowa+2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4pF_Ugap5cHw8tVCxIXBaFlKGD16ldNnOxjnlJzZYKfjdHMaK-01Nu3X7V8Oc-X_GpLMKwTTO-TLgtFjc9QmmKWvZ5ikvtP0XubTq2SMS9lrj4nWANWIpn-74F0yCgnUrBzINxO0k2xx7/s1600/a+dong+pod+czestochowa+2.jpg" height="400" width="400" /></a></div>
<div class="" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="" style="clear: both; text-align: justify;">
Czy to czas, żeby opisać mój pierwszy raz z chińskim jedzeniem? Bo r<a href="http://kuchnia.zwierciadlo.pl/2012/07/prawdziwy-chinczyk-w-krakowie/">odzinną fascynację już znacie</a>. Mam kilkanaście lat. Lądujemy w Budapeszcie w lokalu prowadzonym przez chińską rodzinę. Jest tak biednie, że każdy talerz, każdy sztuciec jest z innego kompletu. Ale smak jest taki jak trzeba. </div>
<div class="" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="" style="clear: both; text-align: justify;">
W Kolonii Poczesnej smak jest świetny. Brokułów nie przegotują, każda zupa jest taka, że chce się ją pić. Herbata lana do maluteńkich filiżanek rozczula. Sos do sajgonek - pamiętam, jak lata temu zakochał się w tej mieszance mój ojciec - taka prosta, a ważna rzecz: genialny. Ale popłakać się z radości miałam dopiero przy żeberkach. Właściwie deserze: wypreparowane, idealnie miękkie mięso bez tłuszczu oblepiał imbirowy karmel, który potem bezwstydnie wylizałam palcem. Żal? Że nie można zjeść więcej i że to nie po drodze do pracy. Błogość. Niezwykłe poczucie egzotyki i domowości: z jednej strony polskie rodziny biesiadujące przy wódeczce, z drugiej Węgrzy przy stoliku obok natrząsający się z "placków po węgiersku" w karcie innej knajpy, do tego drewniane homary na ścianach i postój dla TIRów. Baudrillard by się posikał ze szczęścia. </div>
<div class="" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYZbndGNTpqq2j0jfV1xId2lXRqsCp7xulRT8GB_KRCn1Yrr4XU_ESFqTZu2cB0IR7CquwcDKxAo8YeY1IlkpfCrwoXeLFOHxXAkDyFZGag51l35SQpUXEAqd7K4CRvI-S_PWhG1R_8Jty/s1600/a+dong+pod+czestochowa.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYZbndGNTpqq2j0jfV1xId2lXRqsCp7xulRT8GB_KRCn1Yrr4XU_ESFqTZu2cB0IR7CquwcDKxAo8YeY1IlkpfCrwoXeLFOHxXAkDyFZGag51l35SQpUXEAqd7K4CRvI-S_PWhG1R_8Jty/s1600/a+dong+pod+czestochowa.jpg" height="400" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="" style="clear: both; text-align: justify;">
W Kolonii Poczesnej i jedzenie jest cudowne i serwis jest bez zarzutu, a nawet wódka ma idealną temperaturę. Wierzcie wariatom. </div>
Agahttp://www.blogger.com/profile/13518784354150697072noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6607992409542359040.post-81576994017826543842013-12-31T04:00:00.000-08:002013-12-31T03:26:27.662-08:00Trendy kulinarne na 2014<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZ0JtvURd4ZGZZjYDxRY_EpeJo142UiSldV4wzinkNU-x9uW44D-FCBk0EGLE6u3TTYCBaEH23CzvbyRnsxK5lziE1oVqAHsdC4w6lSEfiHCAD_SI02ZSbjpsbp2jiUNJDs5WGtSf0my6x/s1600/zdj%C4%99cie+(12).JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="296" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZ0JtvURd4ZGZZjYDxRY_EpeJo142UiSldV4wzinkNU-x9uW44D-FCBk0EGLE6u3TTYCBaEH23CzvbyRnsxK5lziE1oVqAHsdC4w6lSEfiHCAD_SI02ZSbjpsbp2jiUNJDs5WGtSf0my6x/s400/zdj%C4%99cie+(12).JPG" width="400" /></a></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<b>To już niedługo: za chwilę, budząc się po sylwestrowej imprezie poczujecie wilczy głód. Zaczniecie szukać. I zdacie sobie sprawę z tego, że sorry, ale to już nowy rok i nie można chyba jeść tego, co w 2013...?</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Oczywiście, że kpię. Warto jednak zwrócić uwagę, że trendy żywieniowe zajmują coraz więcej miejsca w mediach. To samo wystarczy za sygnał: jedzenie jest modne i ważne. I takie też będzie w 2014.</div>
<div style="text-align: justify;">
Co do konkretów: nie wiem kiedy przeczytałam pierwsze przepowiednie na 2014 - w czerwcu? No właśnie... W międzyczasie pewnie zdążyły one zaprojektować parę menu, zainspirować parę osób do założenia restauracji a parę do zmiany nawyków żywieniowych. Te, które powtarza się - głownie jednak w amerykańskich mediach - nadal w grudniu wcale nie są takie głupie. Wybiorę dla Was te, które mają szansę zaszczepić się na naszym gruncie omijając mody na <i>ice-cream sandwiches</i>...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>The first rule of Fight Club is: You do not talk about Fight Club</i>. W tym sezonie w kulinariach pierwszą zasadą jest "nawet nie myśl o czymś co nie zostało <b>wyprodukowane lokalnie"</b>. Ten trend zyskuje na sile wraz z czasem: jak mieszkasz w Małkini to nie układaj swojego menu z brazylijskich dóbr - ta zasada makrobiotyczna ma wiele sensu nie tylko zdrowotnie, lecz np. napędza lokalna gospodarkę. Rozmawiałam o tym z Anthonym Bourdainem, powiedział "Polacy są najlepsi w polskich rzeczach:znajdźcie je, doceńcie, potem będzie można się nimi dzielić z innymi". Znajdźcie choćby na <a href="http://www.trzyznakismaku.pl/">Trzy Znaki Smaku</a> w czym jesteśmy NAPRAWDĘ dobrzy. Znajdźcie swojego piekarza, rzeźnika, rolnika. Dowiedzcie się skąd jest wasze jedzenie i kto je wyprodukował: zmienicie przy okazji siatkę społecznych relacji.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Do tego pasuje mi wybitnie mój ulubiony trend, który Amerykanie nazywają "<i><b>old is new again</b></i>" czyli że stare jest nowe. <i>Hello! It's vintage! </i>- jak krzyczy mój ulubiony Mikołaj z filmiku o hipsterskich świętach. Lokalne, tradycyjne, wykonane ludzkimi rękami a nie maszyną - oczywiście. Ale do łask wróciły już dawno domowe przetwory, ludzie zabierają się za robienie swoich serów i warzenie własnego piwa, a za chwilę - tak jak w Stanach (a podobno dzieje się tak i w Polsce) zabierzemy się za domowe wędliny. Do tego coś co szczególnie lubię: przekopywanie się przez babcine i prababcine przepisy, szukanie smaków dzieciństwa - również w stuningowanych <i>comfort foodach</i>. Poświęcamy więcej czasu, by z przepisu mamy zrobić coś na święta czy urodziny, lub zwykły obiad ze znajomymi, uczymy się, ze jedzenie to tożsamość, historia i medytacja. Oraz przyjemność - również <i>researchu</i>, np <a href="http://www.polona.pl/search/collection/53/">na Polonie</a>, zakupów i przyrządzania.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W tym roku zaczęła się już jazda na rzeczy <b>bez glutenu</b> (przy okazji wszyscy powtarzamy cytat z Maćka Nowaka "<span style="background-color: white; color: #1e1e1e; font-family: Arial, sans-serif; font-size: 14px; line-height: 19px;">Tak jak w XIX wieku każda szanująca się damessa cierpieć musiała na migrenę, tak dziś nie wypada pokazywać się na mieście bez celiakii.") - </span>parę znajomych osób, których wcześniej można by zaliczyć - jak to nazywa pięknie Ola Lazar - do <i>breadarian, </i>czyli wyznawców chleba<i>, </i>niespodziewanie znalazło w sobie tę alergię. Plaga jest o tyle dobra, że doprowadza do poszukiwań: Amerykanie odkrywają kasze, a my - za weganami - zaczynamy się interesować quinoą, czerwonym czy czarnym ryżem albo płaskurką - ta, jak mi własnie powiedział Krakowski Makaroniarz ma oczywiście gluten...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Inne? <b>Zdrowe posiłki dla dzieci </b>- fajne, choć jak się obserwuje awantury o szkolne obiady robi się smutno, nawet jeśli pomyśli się najpierw o <a href="http://szkolanawidelcu.pl/">Szkole na widelcu</a>. Nie dla nas jeszcze warzywne bento boxy dla dzieciaków od Jamiego Olivera...Ale może?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
"<b>Od nosa do ogona</b>" ale nie w odniesieniu do zwierząt i ich mięsa, lecz - metaforycznie - również do warzyw. Tak, jak decydujemy się na zużycie całego zwierzęcia ( nadal nie mogę się pozbierać po tym, jak obejrzałam <a href="http://www.youtube.com/watch?v=8d8EymQPiqk">Anthony Bourdaina jedzącego CAŁĄ fok</a>ę, polecam tez jego opisy marokańskich uczt czy portugalskiego świniobicia ze "Świata od kuchni") jedząc i flaki i jądra i ozór, tak powinniśmy doceniać również te części warzyw, których do tej pory nie docenialiśmy. Nie szukając daleko: Marta Gessler proponuje chipsy z ..obierek. Jabłka czy ziemniaka. Które są pyszne.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W Polsce pojawi się też w przyszłym roku <b>coraz więcej "obrandowanych" przedsiębiorstw rolnych czy rodzinnych firm</b> - już widać ten trend. Nie tylko "Mleczna Droga" czy "Wiatrowy sad", swoją markę - pewnie z odpowiednim, często hipsterskim logo zapragnie mieć coraz więcej osób, które są dumne ze swojej małej manufaktury i chcą się tą dumą i jej owocami podzielić z innymi.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Czy będziemy wcinać jarmuż? Czy dojdzie do nas koreańska kuchnia? Czy szefowie z Top Chefa nareszcie zaprezentują jakiś poziom i przestaną kląć na potęgę? Dowiemy się wkrótce. Ja mam do was jedną, tradycyjną prośbę: jeśli jedzenie, które zamówiliście w restauracji wam nie smakuje: zwróćcie na to uwagę, nie płaćcie za nie, domagajcie się rekompensaty. Wymagajcie i karmcie się lepszym - jest szansa, że wam następnym razem, albo następnym klientom podadzą danie już o ociupinę lepsze. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Najpyszniejsze życzenia na 2014 rok!</div>
Agahttp://www.blogger.com/profile/13518784354150697072noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6607992409542359040.post-16057147818332516642013-12-30T06:38:00.004-08:002013-12-30T06:38:37.722-08:00Taste Hungary, czyli jak chodzić po Budapeszcie jedząc <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Jest dziesiąta rano. Własnie wlałam w siebie kieliszek Unicum - węgierski <i>digestiv</i>, który pamiętam głownie jako pierwszy alkohol, który uczynił mego ojca pijanym (przepiękna historia o upijających się braterskich narodach). Obok mnie stoi Virag - prześliczna, krągła i temperamentna przewodniczka z <a href="http://tastehungary.com/">Taste Hungary</a>, której imię zapamiętałam dzięki karkołomnym procesom myślowym. Virag to po węgiersku kwiatek (jej siostry, z tego co pamiętam, również mają kwiatowe imiona Róża i Jaśmina...) a pamiętam dlatego, że Leopold Bloom nazywał się kiedyś Virag, ale postanowił zmienić nazwisko... - wyświetla mi się na pękatym szkle, które mieści nową, stuningowaną wersję dumy rodziny Zwack: niezawodne panaceum na wszystkie bóle, a przynajmniej te, które miał Józef II, wyprodukowane mieszanki czterdziestu ziół z równiny Panońskiej ale wzbogacone aromatem śliwki ( <a href="http://www.youtube.com/watch?v=23g6ShQuCzs">cały duch narodu węgierskiego znajduje się w tej reklamie tej nowej wersji, waro zobaczyć na YT</a>). Tak rozpoczyna się mój kulinarny spacer po Budapeszcie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigvu7TjvDpaGAF9uh9hSCI6dMF06Mlp2_TqRuFxJzeJUE4kAQ8xvgQctbCdaVgmbMuaKD1C5L8NwRykPTYPLtgYtUAGYDGT2HqWn7NF3pGPP4VjP5MathQvKGqBa2OAWz_rq3I0g-2VrkD/s1600/zdj%C4%99cie+1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigvu7TjvDpaGAF9uh9hSCI6dMF06Mlp2_TqRuFxJzeJUE4kAQ8xvgQctbCdaVgmbMuaKD1C5L8NwRykPTYPLtgYtUAGYDGT2HqWn7NF3pGPP4VjP5MathQvKGqBa2OAWz_rq3I0g-2VrkD/s400/zdj%C4%99cie+1.jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Jestem na piętrze wielkiej budapesztańskiej hali targowej -<span style="background-color: white; color: #444444; font-family: arial, sans-serif; font-size: x-small; line-height: 16px;"><i>Vásárcsarnok </i>-</span> przy barze oprócz nas stare baciary piją już pewnie od rana, ale elegancko: przy kartach i szachach. Kiedy znudzi im się granie tu, pewnie pójdą na szachy do łaźni - w niektórych z nich stoliki do szachów podtopione są w wodzie. Na razie jednak są zachwyceni naszym towarzystwem, więc szybko uciekamy w stronę pięterkowych stoisk z jedzeniem.</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhLD8sW4OGkV_qZJ4rYI71k1K2XkQ_hyphenhyphenq32E_bKFotYFT67v8X4rmSsc0PzM88Y4u0zJAKyZek0lvMBu1LT3_NAz8-mYbUyy4t8h76g-U0ctdcd2OY9Uk_BErwvYI-3YQktN-TbVY-CLXJL/s1600/zdj%C4%99cie+2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhLD8sW4OGkV_qZJ4rYI71k1K2XkQ_hyphenhyphenq32E_bKFotYFT67v8X4rmSsc0PzM88Y4u0zJAKyZek0lvMBu1LT3_NAz8-mYbUyy4t8h76g-U0ctdcd2OY9Uk_BErwvYI-3YQktN-TbVY-CLXJL/s400/zdj%C4%99cie+2.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEik7vUL2r3-h-uVtN4BNMfaAHFfPBM-bxALeEuGiA2XNCeWXi9IFYsS1pxEBfjIJJ61yiIGLDTb9HuFQI5qNcMRifib77jRbToCBB5Oms_TMv3uXYBlH9pBhqL2lYIfogCZPSD3ouPmjeSy/s1600/zdj%C4%99cie+1+(16).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEik7vUL2r3-h-uVtN4BNMfaAHFfPBM-bxALeEuGiA2XNCeWXi9IFYsS1pxEBfjIJJ61yiIGLDTb9HuFQI5qNcMRifib77jRbToCBB5Oms_TMv3uXYBlH9pBhqL2lYIfogCZPSD3ouPmjeSy/s400/zdj%C4%99cie+1+(16).jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
To nic, ze jest dopiero dziesiąta. Przy stolikach z widokiem na stoiska targowe można już zjeść zapiekanki, gołąbki i własnie langose. O cokolwiek nie spytam Virag - wie: opowiada jak to przyrządzała babcia, jak mama i jak to robią inni. Zna składniki i czas przygotowywania. W kompleksy wpadam, gdy dowiaduję się, że ma dopiero dwadzieścia cztery lata i studiuje w Budapeszcie winiarstwo. Z takiego stanu może człowieka wybić tylko coś tłustego, kalorycznego i z serem żółtym. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjYxUrE5BiSQDIPA_TuCWS4ndDzogi-AkeM7PSkOh98Pz4WosZSW5sEaDv7YVieMI_-hN-GDdGOYy0jN7VrkQJA-gN58rQc9KAFmmP7cgybvVDaMZ445La1CZ51VuKCpOTYloYfZphFBQfo/s1600/zdj%C4%99cie+3+(6).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjYxUrE5BiSQDIPA_TuCWS4ndDzogi-AkeM7PSkOh98Pz4WosZSW5sEaDv7YVieMI_-hN-GDdGOYy0jN7VrkQJA-gN58rQc9KAFmmP7cgybvVDaMZ445La1CZ51VuKCpOTYloYfZphFBQfo/s400/zdj%C4%99cie+3+(6).jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Langos. Słona magdalenka tych, którzy wakacje spędzali nad Balatonem. Smażony placek (znana jest tez wersja pieczona - langose powstawały bowiem z pozostałości ciasta, np. chlebowego, które się smażyło lub piekło obłożone - jak pizzę rozmaitymi dodatkami) z czosnkiem, se śmietaną z serem - z jednym z tych składników lub najlepiej WSZYSTKIMI NARAZ. </div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwxE8bRYddDEk7OYHn7v1hRkXDKjRgssrakws9VDpu7fXoCpL-7RMizhyixYD89a2IWi6IpHn5JnhMXh9M7Vkw7jmCJGjVJAip4xWPSc_BjYChkIUQvUHQgA4aW7YqQTk8s3OsByV6ncpD/s1600/zdj%C4%99cie+3+(12).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwxE8bRYddDEk7OYHn7v1hRkXDKjRgssrakws9VDpu7fXoCpL-7RMizhyixYD89a2IWi6IpHn5JnhMXh9M7Vkw7jmCJGjVJAip4xWPSc_BjYChkIUQvUHQgA4aW7YqQTk8s3OsByV6ncpD/s400/zdj%C4%99cie+3+(12).jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Przy stoliku obok starsza pani je podobną wersję popijając (jest 10:15) grzanym winem. Dalej trzy hipsterki - na oko Brooklyn, po pewnym czasie się okaże że są z Łodzi - wtrząchają nowe wersje langosy, takie na które Vigrag patrzy z obrzydzeniem. - Teraz nie tylko robią je z "posypkami", potrafią zrobić langos nawet z nutellą - mówi ze zgrozą. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVh_gZNwgYdbSd9qie1vPVcfeJOhNnmzbMSmgYA8VVi3lUwxLgIPBgyqvlGUe9BGem2CkA5He1RebWM96YaYEPuKINuJFhMRjAh2ohCB4HW6A_lMNwviMK5fP13a29Lhyphenhyphen4Nfp8iU7kRimi/s1600/zdj%C4%99cie+3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVh_gZNwgYdbSd9qie1vPVcfeJOhNnmzbMSmgYA8VVi3lUwxLgIPBgyqvlGUe9BGem2CkA5He1RebWM96YaYEPuKINuJFhMRjAh2ohCB4HW6A_lMNwviMK5fP13a29Lhyphenhyphen4Nfp8iU7kRimi/s400/zdj%C4%99cie+3.jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Ku mojemu zdumieniu langos to początek wielkiego obżarstwa. Idziemy na tyły hali, gdzie sprzedaje się sery - od ekologicznych rolników, miejscowe, z żadnymi tam udziwnieniami, lecz z pieruszką, koprem lub cebulą. </div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmjI6Z1DFbXDP9242t-I3xM2INX62sEmxj0b_VXC5Mh1usUIh8dF156iJOw0my7vDk93nlbt1zH4fR-LhiYAPSXmAPARPWWZvMXP_k9hJ0OVNDYfnbKXeWA4TzWv0CtBcfsABR-JfnFhqg/s1600/zdj%C4%99cie+2+(13).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmjI6Z1DFbXDP9242t-I3xM2INX62sEmxj0b_VXC5Mh1usUIh8dF156iJOw0my7vDk93nlbt1zH4fR-LhiYAPSXmAPARPWWZvMXP_k9hJ0OVNDYfnbKXeWA4TzWv0CtBcfsABR-JfnFhqg/s400/zdj%C4%99cie+2+(13).jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Virag jest przygotowana na tasting: w torebce ma ściereczkę, deseczkę, nóż i serwetki oraz widelce. Objadamy się owczymi serami a na koniec dostaję luksusową wersję Turo Rudi, mojego ukochanego batonika z dzieciństwa, na który teraz poluję w Warszawie w Instytucie Węgierskim. Kiedyś podobne - twaróg oblany czekoladą - można było dostać też w Polsce, ale chyba nie zasmakował. Oryginalne Turo Rudi, w opakowaniu w czerwone kropki, które tak jak receptura nie zmieniło się od 1968 roku kupuje mi zawsze z miłością moja siostra Kinga. To, które widać na zdjęciu ma bardziej szlachetną czekoladę i gładszy twarożek. Ja oczywiście wolę "moje". </div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVPXkEKxacrKcx5N_VgL8aatiC6-MM3jxrc1lB9mVgaJ84IYtQUkrzxot9W9U_-HyjexSsKME_kbm-OOf7Asvc69xNmoO3sItcQtTnd7Jh6UJMG9_XhMyelvMz3zmykz252ZBOup5wdfsw/s1600/zdj%C4%99cie+3+(11).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVPXkEKxacrKcx5N_VgL8aatiC6-MM3jxrc1lB9mVgaJ84IYtQUkrzxot9W9U_-HyjexSsKME_kbm-OOf7Asvc69xNmoO3sItcQtTnd7Jh6UJMG9_XhMyelvMz3zmykz252ZBOup5wdfsw/s400/zdj%C4%99cie+3+(11).jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Po serach (miałam problem z przełknięciem ostatnich kęsów langosa, teraz modlę się o trochę herbaty lub sznapsa, choć ten ostatni nadal szumi mi w głowie...) przychodzi czas na szybki spacer po podziemiach hali, gdzie znajdziemy dziczyznę i ryby oraz np. piękne kiszonki, którymi Węgrzy bawią się nie tylko nadziewając jedne drugimi (no błagam was, papryka nadziewana kapustą?) ale też robiąc z nich bałwanki, buźki, chmurki...</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhP3rcJPGmplqniXW8_o_MOdrAqKF4N-ty8_9HW9IGhEzCKlHhOEUZcdzvP1rGMKkK3tUBAkBwV2f9PJwwumbkZjUtUSjmqTJTD8uvzK-Pf3zB4My-zhP3PUPLqgcNVEBoP9ZoBuPl34mLW/s1600/zdj%C4%99cie+3+(10).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhP3rcJPGmplqniXW8_o_MOdrAqKF4N-ty8_9HW9IGhEzCKlHhOEUZcdzvP1rGMKkK3tUBAkBwV2f9PJwwumbkZjUtUSjmqTJTD8uvzK-Pf3zB4My-zhP3PUPLqgcNVEBoP9ZoBuPl34mLW/s400/zdj%C4%99cie+3+(10).jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Pikle jemy do wędlin: fantastycznego ozora, którego boją się Amerykańscy turyści, salami z koniny, klasycznego Pick'a i paprykową. Obok od nosa do ogona i propozycje steków... No i foie gras, jeśli jeszcze nie wiecie, to wam powiem: większość fłagry, którą jedzą Francuzi pochodzi z Węgier...</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQkFOQBeA77EpheXyX_pLsawioVb7MQavBdjZlXOJoB7alFjH2zpPHUzWHSPtwxFav6irR-hlHdoAFu9fwjiEJOkKJX-zYI6nj6rf9RtwUQlBykkpIX4_yQH-TE4Y3fCevPTnKUBfWkzlt/s1600/zdj%C4%99cie+1+(15).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQkFOQBeA77EpheXyX_pLsawioVb7MQavBdjZlXOJoB7alFjH2zpPHUzWHSPtwxFav6irR-hlHdoAFu9fwjiEJOkKJX-zYI6nj6rf9RtwUQlBykkpIX4_yQH-TE4Y3fCevPTnKUBfWkzlt/s400/zdj%C4%99cie+1+(15).jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOJvgc2sBlxGTt2zMXydFjrHZmyt6AZfF6-0brdlKi9sTtAHyK6OHJlVQkarx1QoHpG6USijL-k3EZBrdNlGnbOgcXIMzjte_pg5GajBLM3_RPORUEmpOU8b-M2i-h9aQ3YkrDon-kF_qr/s1600/zdj%C4%99cie+1+(13).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOJvgc2sBlxGTt2zMXydFjrHZmyt6AZfF6-0brdlKi9sTtAHyK6OHJlVQkarx1QoHpG6USijL-k3EZBrdNlGnbOgcXIMzjte_pg5GajBLM3_RPORUEmpOU8b-M2i-h9aQ3YkrDon-kF_qr/s400/zdj%C4%99cie+1+(13).jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2b0YRIcFQhnwy2m0nEGqHJLoBiKt82Ao17hWIiX4nlvk_DN8qaaR6dWRsidhUjlFDuAYY8EfKfCTk8qjO4yqw2_3bH8qN69lSjO-65BiK7DD-ZOlJEZFACOTiEKBWTN9naUM2vAsTx4pG/s1600/zdj%C4%99cie+1+(14).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2b0YRIcFQhnwy2m0nEGqHJLoBiKt82Ao17hWIiX4nlvk_DN8qaaR6dWRsidhUjlFDuAYY8EfKfCTk8qjO4yqw2_3bH8qN69lSjO-65BiK7DD-ZOlJEZFACOTiEKBWTN9naUM2vAsTx4pG/s400/zdj%C4%99cie+1+(14).jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbOhaOvHyIBXmFmcunco32A2YObrz5CBWuv-fprNmCyT229f5hMH80sEwSfNjAI3hcKA9dnCDiKsJEc-sS9_ar9gH7W4LepQ9hY1mSANNt1gUi8AO9ExroQ-o7yWXcYuN5e1_q3tvT7c4D/s1600/zdj%C4%99cie+2+(12).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbOhaOvHyIBXmFmcunco32A2YObrz5CBWuv-fprNmCyT229f5hMH80sEwSfNjAI3hcKA9dnCDiKsJEc-sS9_ar9gH7W4LepQ9hY1mSANNt1gUi8AO9ExroQ-o7yWXcYuN5e1_q3tvT7c4D/s400/zdj%C4%99cie+2+(12).jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgv_cD6OpXex7S981flVtrGakAVE0AZJDvgn8Dlek-46YMKMGDOqw327Foc0COtbWQizVNI17bISMqG_zPW-0cHjeNj11lRztwMEEl-0L4y0_KhJnNjixfoX1FL-jI7YqxCDCdP4L7jmeh7/s1600/zdj%C4%99cie+2+(11).jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em; text-align: justify;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgv_cD6OpXex7S981flVtrGakAVE0AZJDvgn8Dlek-46YMKMGDOqw327Foc0COtbWQizVNI17bISMqG_zPW-0cHjeNj11lRztwMEEl-0L4y0_KhJnNjixfoX1FL-jI7YqxCDCdP4L7jmeh7/s400/zdj%C4%99cie+2+(11).jpg" width="400" /></a>To teraz tak: gdybyście kiedykolwiek chcieli kupić na Węgrzech dobra paprykę, najlepsza jest ta:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Kiedy wychodzimy z hali targowej - ulubionego zakupowego miejsca mojej ciotki, która przekonuje mnie, ze naprawdę jest tu taniej niż na innych stoiskach w mieście - czuję, że mój żołądek jęczy z ulgi. Niestety, po drodze jest<a href="http://www.rozsavolgyi.com/en/index.php"> Rózsavölgyi Csokoládé</a> - sklep z jednymi z najlepszych czekoladek na świecie, gdzie od razu zakochuję się w tych z grzybami (borowiki i czekolada to hit!). A potem się okazuje, ze idziemy na obiad. Jest prawie 12:00. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Jesteśmy u Rzeźnika: to mały bar, gdzie zjada się obiad (najlepiej własnie w południe) na szybko i czasem stojąc, ale za ladą macie do wyboru tradycyjne, treściwe jedzenie. Virag wpada w fazę wypasania: przynosi mi kaszankę, wątrobiankę, kiełbasę paprykową, udko gęsie (baaardzo węgierskie) do tego czerwoną kapustę, świeży chrzan, dobry chleb i mieszankę ziemniaków z paprykową kiełbasą oraz papryką - najprostsze z węgierskich dań. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgo1T_6wGaXuIiumKsr6L8A0Hwosj3gxVynnvk1doWHPjinyzW7a-v4etJQaGHijnqC_advMksopyI7rtsA62LhEypwvPqVjOpa1OUVGcvaxxxFKtCroM_kUMtQ11VYZ-LQxhYMSiMikD8x/s1600/zdj%C4%99cie+1+(11).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgo1T_6wGaXuIiumKsr6L8A0Hwosj3gxVynnvk1doWHPjinyzW7a-v4etJQaGHijnqC_advMksopyI7rtsA62LhEypwvPqVjOpa1OUVGcvaxxxFKtCroM_kUMtQ11VYZ-LQxhYMSiMikD8x/s400/zdj%C4%99cie+1+(11).jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Kiedy patrzę na nią z wyrazem twarzy "<i>Are you fucking kidding me?</i>" zabiera się do jedzenia. I mówi, ze następne będą torty. Kaszanka i wątrobianka są super, ale największą radość sprawia mi prostota ziemniaków i przepyszna kapusta. Modlę się nad niż, żeby cukiernia z zapowiedzianym deserem był po drugiej stronie rzeki...</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Nie jest. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZT0abVE2ap6unCgF52-6YCGwYXezG2tnBBMkA8wg-3zVZ2_54vmgHUfm4uhntOHi92KX6PqoIsrsYC3kMbrfmM_auhhR49eEWDOBZB1dR1kyk1ZgXWr79cu4_MW86NJP25oUFREq8TR2t/s1600/zdj%C4%99cie+2+(9).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZT0abVE2ap6unCgF52-6YCGwYXezG2tnBBMkA8wg-3zVZ2_54vmgHUfm4uhntOHi92KX6PqoIsrsYC3kMbrfmM_auhhR49eEWDOBZB1dR1kyk1ZgXWr79cu4_MW86NJP25oUFREq8TR2t/s400/zdj%C4%99cie+2+(9).jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
W <a href="http://www.augusztcukraszda.hu/">August</a> robi się ciastka od 1870 roku. Wnętrze przypomina wiedeńskie kawiarnie, jednak - moim zdaniem - węgierskie ciastka są lepsze od wiedeńskich. Nie mam na myśli tylko Dobosza, lecz nawet proste makowe rolady z kremem i owocami, czy ciastka urodzinowe kraju (co roku cukiernicy wymyślają coś innego, orgie z kremu, biszkoptów, kasztanów, karmelu, maku...) lub pierwszy świadomie bezglutenowy tort na świecie: Esterhasy - zrobiony tylko z migdałów po to, żeby nie zaszkodzić uczulonemu na mąkę monarsze... </div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmNJo8rvQYB_UDKrOrHFnYLPW5YwvdNUcJCbChONh12yMSh1THj9iWs6b4xnjmzxM6YjzoCAmKWm83miezE-MhVzNfSx8fQMpDeTzLq9EvSEXHEU0_eCpqGLRzQddC26wl8Mfx7HkZbLfS/s1600/zdj%C4%99cie+3+(7).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmNJo8rvQYB_UDKrOrHFnYLPW5YwvdNUcJCbChONh12yMSh1THj9iWs6b4xnjmzxM6YjzoCAmKWm83miezE-MhVzNfSx8fQMpDeTzLq9EvSEXHEU0_eCpqGLRzQddC26wl8Mfx7HkZbLfS/s400/zdj%C4%99cie+3+(7).jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNNn8yStXTYsjDBoGF4Px88NwZXxU7XVELtU3rNGAuv735IZchndhe7S0zu_HjQL3de7uhETzQgBLFtQ94-Tr7Tu2n0QpQTSZzzR4J1LpWg9axAmU4Idi5kakYFpwrdHErPTEZ882wGfw0/s1600/zdj%C4%99cie+1+(12).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNNn8yStXTYsjDBoGF4Px88NwZXxU7XVELtU3rNGAuv735IZchndhe7S0zu_HjQL3de7uhETzQgBLFtQ94-Tr7Tu2n0QpQTSZzzR4J1LpWg9axAmU4Idi5kakYFpwrdHErPTEZ882wGfw0/s400/zdj%C4%99cie+1+(12).jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
A teraz poznajcie Virag (jej kości policzkowe i dekolt): charyzmatyczną, silną, mądrą, kształtną, seksowną wypasaczkę, specjalistkę od węgierskich win. Bo na koniec Virag - tu pokazująca mi mapę winiarską Węgier postanowiła mi zrobić <i>wine tasting</i>. </div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBSbQWFLO5gKljiPZP4U7_cuyn8C3RvvVdZok4bsSWDiJY2aCgX9EQ5cpVK-K420hXC1QKZ6cl78RWv-HtXq4_Uyn1CXQ1VsQVzvFuiTYKOI4ROD2jJYDol6bUS1Bsj6gORO4halyJDDYP/s1600/zdj%C4%99cie+2+(10).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBSbQWFLO5gKljiPZP4U7_cuyn8C3RvvVdZok4bsSWDiJY2aCgX9EQ5cpVK-K420hXC1QKZ6cl78RWv-HtXq4_Uyn1CXQ1VsQVzvFuiTYKOI4ROD2jJYDol6bUS1Bsj6gORO4halyJDDYP/s400/zdj%C4%99cie+2+(10).jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjx_mzqmyJEEupjGaJndat3mLynhajuAngePNmPnKDQLOZcRPgc2c6-TTXBnyefP8zb6r8FMnvqhNtsWyGk1b9Km2TgkSbG2wGXJIWfR166gA1qDJaE9vhK-9lHXUoyr5G-9XEybr90gF04/s1600/zdj%C4%99cie+3+(8).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjx_mzqmyJEEupjGaJndat3mLynhajuAngePNmPnKDQLOZcRPgc2c6-TTXBnyefP8zb6r8FMnvqhNtsWyGk1b9Km2TgkSbG2wGXJIWfR166gA1qDJaE9vhK-9lHXUoyr5G-9XEybr90gF04/s400/zdj%C4%99cie+3+(8).jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Była 14:00. Nasza podróż zajęła cztery godziny. A ja czułam, ze chyba czegoś mi brakuje... </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Dlatego poszłam z moją siostrą Kingą do <a href="http://www.centralkavehaz.hu/">Central Kavehaz</a> - przepięknego podpimpowanego baru w starym stylu, z literackimi tradycjami. Wnetrze wyglądało jaik z Nowego Jorku wymieszanego z Wiedniem, przy stoliku obok profesor rozmawiał z zakochaną w nim studentką o Dostojewskim, a my wtrąbiłyśmy ciastko z musem z kasztanów. <a href="http://tastehungary.com/">Taste Hungary</a> ma w swojej ofercie miedzy innymi wycieczkę po takich literackich kawiarniach Budapesztu - nie wiem czy bym to przeżyła... </div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgffLbpCTwUUKRAj9LGlu-msYP4sBPwmEqEFnTeJ9-04HaW-8PENXzsM-GhGvP6yyTnMqbWXZ_ArLizfAQgj-FZ1iQgyPF03YgdVRm_29vJdkfIiiecHDbwmqBoZsQOZS7SXpEP9Ua2SM08/s1600/zdj%C4%99cie+(11).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgffLbpCTwUUKRAj9LGlu-msYP4sBPwmEqEFnTeJ9-04HaW-8PENXzsM-GhGvP6yyTnMqbWXZ_ArLizfAQgj-FZ1iQgyPF03YgdVRm_29vJdkfIiiecHDbwmqBoZsQOZS7SXpEP9Ua2SM08/s400/zdj%C4%99cie+(11).jpg" width="400" /></a></div>
Agahttp://www.blogger.com/profile/13518784354150697072noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6607992409542359040.post-14714391841570408002013-12-27T05:17:00.001-08:002013-12-30T04:06:45.706-08:00Csalogany 26 - prostota jest sexy<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Z zewnątrz nie zobaczycie żadnych oznak tego, że tu się dobrze je: wysokie zazdrostki chronią talerze klientów przed wygłodniałym wzrokiem przechodniów; nie widać nawet charakterystycznej, czerwonej naklejki Michelina (BIB Gourmand), która mogłaby przecież zadziałać jak magnes. Jednak na pytanie "gdzie z jeść w Budapeszcie?" większość pytanych wskazałoby własnie <a href="http://www.csalogany26.hu/">Csalogány 26</a>. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
W okolicy nie jest ładnie. Obok mieści się jedynie podejrzana spelunka, do której na kawę podjeżdżają dziwni starsi panowie w bardzo dobrych samochodach. Chciałoby się powiedzieć że szemranie. Na szczęście w Csalogany nie jest szemranie, jest dyskretnie. Sygnał "nie jesteśmy wystawni", który daje fasada i wejście - ma tu pokrycie. Od początku do końca posiłku będziecie czuć się na miejscu, naturalnie, u siebie. Po pierwsze powoduje to wystrój: zaskakująco spartański jak na restaurację, lekko nawiązujący do cesarsko-królewskich restauracji, z kraciastymi obrusami (wiem, ze czasem są białe, czasem zielone, zawsze stonowane) i pięknymi w designie, lecz prostymi krzesłami. Jest boazeria, jest czarna tablica, są obrazy, których za nic w świecie nie zapamiętacie. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Po drugie - obsługa. Ci faceci ściągnęli ze mnie płaszcz tak, ze nie zauważyłam. Zauważyłam jednak, że są przystojni, maja świetne koszule i krawaty i charyzmę, która nakazywałaby znalezienie nowego wyrażenia zastępującego "Herr Ober". Obsługa w Csalogany 26 ma bowiem autorytet, wiedzę, luz a jednocześnie - jak to bywa w niektórych miejscach - kompletnie nie przeszkadza w jedzeniu. Chce ich się za to wołać do stolika, gadać o tym, co na talerzu, bo po prostu są fajni. Podczas gdy ja i Kinga jadłyśmy - trzymiesięczna Emma spała sobie spokojnie w wózku pod bacznym okiem kelnerów, którzy co raz rozczuleni do niej zaglądali. O nas dbali może mniej czule, ale to może dobrze... </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Dyskretna obsługa i dyskretny wystrój stanowią idealne, nierozpraszające tło dla jedzenia. Tu nie ma ściemy: złote ozdoby nie odciągną naszej uwagi sugerując, ze "nie rozumiemy dania". Zapach znienawidzonych przeze mnie bukietów lilii nie zabije nieodpowiedniego aromatu potrawy. Kelnerzy nie będą mi próbowali wmówić, ze to, co jem jest super. Tu wszystko czeka na jedzenie i pozwala się nad nim nagadać. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Karta jest prosta: na dwóch stronach mamy dwie propozycje menu degustacyjnego - jedno bardziej "węgierskie", drugie mniej. Można kombinować z ilością dań i ceną, można poprosić z winem lub bez. Poproście z winem. Sommelier nie tylko jest przystojny jak diabli. W wolne dni wybiera się też w podróż po swoim kraju i w niewielkich winnicach u tak zwanych "młodych winiarzy" znajduje to, co mu najbardziej smakuje. Potrafi opowiedzieć, dopasować i oczarować, choć jest oszczędny w stylu na tyle, ze zagadał się dopiero z para Japończyków przy sąsiednim stole: dostali od niego ręcznie napisaną listę tego, co koniecznie muszą wywieźć ze sobą do domu. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
I tu ważna uwaga: Węgrzy mają obsesję na tle wina na tyle wtopioną w kulturę, że nie zauważają nawet, że wina mogą pochodzić również z innych krajów niż Węgry. Można by tu czynić oczywiście szeroko zakrojone analogie do węgierskiej polityki, lecz prawdą jest, że pije się tam patriotycznie: lokalne, świetne i coraz lepsze wina. Jak się postaracie, albo skrzywicie odpowiednio szpetnie na ich propozycje - znajdą jakieś zakurzone menu z "zagranicznymi propozycjami" i pokryte pajęczyną, a podane z obrzydzeniem butelki np. z Argentyny. Nie radzę jednak próbować, tylko cieszyć się tym, że wiedzą co podają i że to, co podają - zwłaszcza po winiarskiej rewolucji - jest dobre. W Csalogany jest - i nawet tu wino nie jest popisem, okazją do wykładu i eksperckiego showoffu, lecz naturalnym dopełnieniem dania. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Te dania, które są "węgierskie" to żaden tam popis kuchni narodowej. Żadnych tam paprykowych cudów, kiełbas czy gulaszowych zup. To oczywiście dania bazujące po prostu na najlepszych lokalnych składnikach, czasem przyprawione metaforycznie "szczyptą tradycji dania. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Choćby wybitna głowizna z chrupiącą rzodkiewką </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-aTzqul6Jg5141szw1PxHdiokkyfAn8vUy0p0FvFeuLWCiuz6iHvfYxUbcHaGKVc68pVLwlSbx0ulbLyX6zIXr_ZrntuMBsl1uZeW6rBtBKeS9zvSPNrYgo3y7oN_mHrqGrHFnpm5TUn5/s1600/zdj%C4%99cie+(9).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-aTzqul6Jg5141szw1PxHdiokkyfAn8vUy0p0FvFeuLWCiuz6iHvfYxUbcHaGKVc68pVLwlSbx0ulbLyX6zIXr_ZrntuMBsl1uZeW6rBtBKeS9zvSPNrYgo3y7oN_mHrqGrHFnpm5TUn5/s400/zdj%C4%99cie+(9).jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Oraz kacza wątróbka na kapuścianych kluseczkach -orgazmicznie miękka, tłustawa, zwarta - obłęd. (Jakby ktoś nie wiedział to Węgrzy produkują <i>foie gras</i> dla Francuzów...)</div>
<div style="text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh77hGnTDJyLY88q7658wfL0wZ0vK4IUW2ymBEMiNrTD9tRkIbP-hdl3jp86KsjY8bRcyi-SGv-9WtV9xoEbqMwCFC9BFDdy2sqpkkCKIiLzwHydQl2SJdEm_Nl4uC1aTALsU3_O4vHwg1q/s1600/zdj%C4%99cie+1+(7).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh77hGnTDJyLY88q7658wfL0wZ0vK4IUW2ymBEMiNrTD9tRkIbP-hdl3jp86KsjY8bRcyi-SGv-9WtV9xoEbqMwCFC9BFDdy2sqpkkCKIiLzwHydQl2SJdEm_Nl4uC1aTALsU3_O4vHwg1q/s400/zdj%C4%99cie+1+(7).jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Mleczny prosiaczek na paprykowej kapuście</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3w0jqsAs5dtQRGhBQlSHtPKw6EnhPRMD_aKmlEHhUIsQ4tNdZOgRMe2Cc2YTH9Lyiq2xhd3s8P7AoxbJFxE7TWQVt5Qvz26U6TLyENIGlkQSYhIdhLNUUvd10Gh5Sr0qKBh3VnI-gUAtf/s1600/zdj%C4%99cie+2+(6).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3w0jqsAs5dtQRGhBQlSHtPKw6EnhPRMD_aKmlEHhUIsQ4tNdZOgRMe2Cc2YTH9Lyiq2xhd3s8P7AoxbJFxE7TWQVt5Qvz26U6TLyENIGlkQSYhIdhLNUUvd10Gh5Sr0qKBh3VnI-gUAtf/s400/zdj%C4%99cie+2+(6).jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Cielęcina z soczewicą</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiua6rEwSI0-uYJDJK0KWC_KjUvqOcepzwIGachMwG8vQrKPiKn8kmuwjRALmk9VIlwnSGx8-uzmqfxO7rVLy9LpTcs9-5eK_2Njip3exOLwHKA-a0WLgv25v7n660eePzJI522icazW4mW/s1600/zdj%C4%99cie+3+(5).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiua6rEwSI0-uYJDJK0KWC_KjUvqOcepzwIGachMwG8vQrKPiKn8kmuwjRALmk9VIlwnSGx8-uzmqfxO7rVLy9LpTcs9-5eK_2Njip3exOLwHKA-a0WLgv25v7n660eePzJI522icazW4mW/s400/zdj%C4%99cie+3+(5).jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Makowe (Węgrzy kochają mak...) ciastko z lodami z dyni</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjuh-QMR8_2lHAUWZ7aHtwy5wskrucBuYvZDhti4MmDGqoNj8VurZbSXEPLtcaOpTo9zhoR3gxHT2xpf3MgKEAq8xkVqbIfAdch_V7wFxJmfCLT6SjXCrfc2Shoqx6QL2pflJnvByTKFUot/s1600/zdj%C4%99cie+1+(8).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjuh-QMR8_2lHAUWZ7aHtwy5wskrucBuYvZDhti4MmDGqoNj8VurZbSXEPLtcaOpTo9zhoR3gxHT2xpf3MgKEAq8xkVqbIfAdch_V7wFxJmfCLT6SjXCrfc2Shoqx6QL2pflJnvByTKFUot/s400/zdj%C4%99cie+1+(8).jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
I "smarni" czyli Schmarren po węgiersku z prawie wytrawnymi lodami z owoców leśnych... </div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIz_l8UormGHJVaXYztCfouJkyWO0WETnGBjjpXlLhr5gmZlk36RUjmjyOF1LJ7t8TbvBv9eEy83zXZ2-tqiW4l9KDL6m-lliQXBJm47hfBM5RAkIv3SYpauTza_IgotwnI6Bsr5hSuKre/s1600/zdj%C4%99cie+2+(7).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIz_l8UormGHJVaXYztCfouJkyWO0WETnGBjjpXlLhr5gmZlk36RUjmjyOF1LJ7t8TbvBv9eEy83zXZ2-tqiW4l9KDL6m-lliQXBJm47hfBM5RAkIv3SYpauTza_IgotwnI6Bsr5hSuKre/s400/zdj%C4%99cie+2+(7).jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Wszystkie te dania miały DYSKRETNE bonusy: podsmażone ziarna, zawiesiste sosy, pełne smaku emulsje, proszki i ziemie, ale ukryte, cichutko dopełniające danie, nie zwracające uwagi na zawiłości techniki, lecz na to, jak smakuje... Zawsze mnie zachwyca, jak w świecie po pozerstwie<i> haute cuisine</i>, w którym gwiazdki Michelin nadal dostają molekularne okropieństwa zwycięża smak i prostota, a do tego mantra, której uczymy się wszyscy: lokalność sezonowość i szacunek do produktu. Oraz oczywiście sexy kelnerzy.... </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
(W Csalogani - podobnie jak u nieodżałowanych "Kucharzy" zjecie tani lunch. Karta podstawowa, tez nie należy do drogich, można się wiec tam spokojnie wybierać. Do tego siedziałyśmy tam z Kingą i z wózkiem z małą Emmą chyba ponad trzy godziny i nikt nie dał nam odczuć, że coś jest nie tak, restauracyjne życie toczyło się obok i nad nami a my czułyśmy się perfekcyjnie na miejscu. To też świadczy o tym, ze to naprawdę dobra restauracja.)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
Agahttp://www.blogger.com/profile/13518784354150697072noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6607992409542359040.post-72639059550140844302013-12-05T01:41:00.002-08:002013-12-30T04:07:41.151-08:00Susage on LSD<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Dobro do dzielenia się: ten <a href="https://www.facebook.com/SausageOnLsd?fref=ts">facebookowy fan page</a> zawsze poprawia mi humor</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
SAUSAGE ON LSD</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigtosqtiL1E921uLneRcLoAchI0Om6kSgokjq2TdPyvYwv01DP-Q_YNql8wWiZQJjOZpvSZF6mWgRnAuDFC0JGHB64mYtXID5vGHrtHiVoyaCVK3xUeHGuAExZmDgdcsW2GvC_j2X49DBf/s1600/936432_547765398616265_1417500793_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigtosqtiL1E921uLneRcLoAchI0Om6kSgokjq2TdPyvYwv01DP-Q_YNql8wWiZQJjOZpvSZF6mWgRnAuDFC0JGHB64mYtXID5vGHrtHiVoyaCVK3xUeHGuAExZmDgdcsW2GvC_j2X49DBf/s640/936432_547765398616265_1417500793_n.jpg" width="528" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKjaRiEBAQG6tZodddLWcQnhZgb70yk0xfyd9pQ7ayPwfnpO1R5s2xXEl6bHpaX1fDWGrfUB-xho0MUoOJuBM4MFkzLkHFefJNVgotznXhSlQWBCqQhEVnxHiBpBVieeflN836wPTUUGyt/s1600/1002916_622551731137631_1084070963_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKjaRiEBAQG6tZodddLWcQnhZgb70yk0xfyd9pQ7ayPwfnpO1R5s2xXEl6bHpaX1fDWGrfUB-xho0MUoOJuBM4MFkzLkHFefJNVgotznXhSlQWBCqQhEVnxHiBpBVieeflN836wPTUUGyt/s640/1002916_622551731137631_1084070963_n.jpg" width="465" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj16K5psBPGrDSTt4aj90n6oEjy1n1eJTMUbO8GR2gKJiCXUf1j5lBUz8ZAJrUw0VVxPJqlN33lfViQvXX0oiD95Fe_T-1fdjAQ56tGA0R9YQzLfnZrXe1TG08VpD2Lwd77OLg4ZHJMYXOD/s1600/1150331_581642498561888_236862565_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj16K5psBPGrDSTt4aj90n6oEjy1n1eJTMUbO8GR2gKJiCXUf1j5lBUz8ZAJrUw0VVxPJqlN33lfViQvXX0oiD95Fe_T-1fdjAQ56tGA0R9YQzLfnZrXe1TG08VpD2Lwd77OLg4ZHJMYXOD/s640/1150331_581642498561888_236862565_n.jpg" width="446" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh0T_wqoO8THPSc_wJTmzorelRkAUN_C64ivptd4g4Sa7aYcTtt2YIznhyVCamPj9UUb4fyHhBlYvup7otFLeUry06D_RihXWDeTbFbGi2ZDlJrVhchNDuBFz_pBCTIIgEvk_dPdgB7i8Sm/s1600/1151025_576775572381914_209896447_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh0T_wqoO8THPSc_wJTmzorelRkAUN_C64ivptd4g4Sa7aYcTtt2YIznhyVCamPj9UUb4fyHhBlYvup7otFLeUry06D_RihXWDeTbFbGi2ZDlJrVhchNDuBFz_pBCTIIgEvk_dPdgB7i8Sm/s640/1151025_576775572381914_209896447_n.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnJ89o0EQBa9hoshULg-QdOrMpkc1gSIzSmKdFEXORJ46RiSFLlYGVGC7DkpzgA__iMlOHRAif7wIbRDzcLhkReDy77UzH3xBytOCQVQ0jjUJpfs-3yaxapGZLUSc76fZfzXOMtnSsaGyO/s1600/1384040_612150628844408_1264735593_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnJ89o0EQBa9hoshULg-QdOrMpkc1gSIzSmKdFEXORJ46RiSFLlYGVGC7DkpzgA__iMlOHRAif7wIbRDzcLhkReDy77UzH3xBytOCQVQ0jjUJpfs-3yaxapGZLUSc76fZfzXOMtnSsaGyO/s400/1384040_612150628844408_1264735593_n.jpg" width="330" /></a></div>
<br />Agahttp://www.blogger.com/profile/13518784354150697072noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6607992409542359040.post-59416068693281145642013-12-04T04:01:00.000-08:002013-12-30T04:08:06.947-08:00Jak się rozmawia z Rachel Khoo? <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrUou9rs8IVPe3QEUL2H8UvzNc3nWQ4XrjLd9Y5wnv__bSlDijnof0WQjkUWBG62_esvNpNy6VQrm3fv_ae7CF4dzTe-yhe6VFUYCEul2YgBMBc6r76EyVP8QLYG4-WcYbFsptIHdy7m0K/s1600/zdj%C4%99cie+(4).JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrUou9rs8IVPe3QEUL2H8UvzNc3nWQ4XrjLd9Y5wnv__bSlDijnof0WQjkUWBG62_esvNpNy6VQrm3fv_ae7CF4dzTe-yhe6VFUYCEul2YgBMBc6r76EyVP8QLYG4-WcYbFsptIHdy7m0K/s640/zdj%C4%99cie+(4).JPG" width="640" /></a></div>
<br />
Po prostu bardzo miło i mając w pamięci te jej czerwone usta i vintage'owe outficiki... W najnowszej "Kuchni" znajdziecie mój wywiad, w którym ta superbezpośrednia dziewczyna z zaangażowaniem opowiada o tym, ze kuchnia powinna być przede wszystkim o gotowaniu, emocjach i ciepłym uczuciu w sercu... Tymczasem coraz częściej trafia na ludzi, którzy boją się pójść na kurs gotowania, bo są przerażeni, że to sztuka tajemna: bo gwiazdki, bo celebryci, bo faceci w wykrochmalonych kitlach... Rings a bell?<br />
<br />
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<i>Jedzenie jest
sprawą niezwykle związaną z uczuciami. Dziś na przykład mam katar i chodzi mi
po głowie, że chcę - i wręcz muszę! - zjeść coś naprawdę ostrego. A to dlatego,
że jak byłam mała ojciec zawsze powtarzał, że „Jak jest się chorym, to trzeba
jeść ostro przyprawione jedzenie”. Więc to, co mnie kieruję w stronę tego
jedzenia to nie tylko to, że jak zjem cos z chili, to cos poczuję - w ogóle
jakiś smak! - ale też nostalgia. Jedzenie to przecież celebracja, odpowiadanie
na małe i większe zachcianki, sprawianie sobie przyjemności. Kiedy czujemy się
lekko i szczęśliwi - zjemy wszystko, ale jak poczujemy jakiś smutek - mamy
tendencję do sięgania po comfort food - jedzenie, które poprawia humor,
kojarzy się z dzieciństwem, najlepiej takie, które kiedyś przygotowywała nam
mama czy babcia. </i></div>
Agahttp://www.blogger.com/profile/13518784354150697072noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6607992409542359040.post-76955220238341017932013-12-03T06:10:00.000-08:002013-12-30T04:08:36.189-08:00Pod wódeczkę najlepszy jest śledzik, ale pod gin? <div style="background-color: white; font-family: Helvetica; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: Tahoma; font-size: small;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: Tahoma;">To z tak zwanych rozkmin człowieka zmanierowanego do granic. </span></div>
<div style="background-color: white; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: Tahoma;">Bo, że pod wódeczkę najlepsze są ogóreczki, śledzik i tatar, oraz inne potrawy, których listę jeszcze do niedawna można było znaleźć na ścianie "Przekąsek zakąsek" - wiadomo. Że kawior i kawiorowe wariacje (bliny, bliny, bliny!) - podpowiada mi jeszcze wewnętrzna Rosjanka. </span></div>
<div style="background-color: white; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: Tahoma;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: Tahoma;">Ale żeby jeść z innymi alkoholami niż wino czy wódka? Hm... Lać do gotowania. Pić podczas jedzenia: to tak. </span></div>
<div style="background-color: white; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: Tahoma;">Tymczasem szefowie kuchni zabrali się ochoczo za radosny </span><a href="https://www.foodpairing.com/" style="font-family: Tahoma;"><i>foodpairing</i> </a><span style="font-family: Tahoma;">- już nie wystarcza im, że kalafior pasuje do czekolady białej a ta z kolei do ostrygi - muszą wszystko sparować z alko. Szampany (też myśleliście, ze znów kawior i koniecznie w wannie?), koniaki, whiskey znajdują tym samym drogę do żołądka na inny sposób... </span></div>
<div style="background-color: white; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: Tahoma;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: Tahoma;">Na łyskacza może bym wymyśliła sposób. Na szampana też. Ale na gin? </span></div>
<div style="background-color: white; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: Tahoma;">Dostałam gotową odpowiedź. Za <i>foodpairing </i>z jałowcówką zabrał się szef kuchni Na Lato, na prośbę producentów hiperspecyficznego, ukochanego przeze mnie (bo z różą, ogórkiem i mieszanką ziół) ginu Hendrick's. Z resztą ludzie ci udowadniają na każdym kroku, ze mają poczucie humoru: mają specjalne filiżaneczki do serwowania alko. Pi pierwsze, bo <i>five o'clock</i>, po drugie, bo nie widać co pijesz. Królowa Matka <i>would approve</i>. </span></div>
<div style="background-color: white; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: Tahoma;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: Tahoma;">Menu sprawia mi przyjemność. Dlaczego? Bo jest hiperangielskie, a ja kocham tę podobno niejadalną kuchnię...</span></div>
<div style="background-color: white; orphans: 2; widows: 2;">
<br /></div>
<div style="background-color: white; orphans: 2; widows: 2;">
</div>
<ul style="font-family: Helvetica;">
<li><span style="font-family: Tahoma;">Śliwki zawijane w wędzonym boczku, czyli tzw. </span><i style="font-family: Tahoma;">devils on horseback </i></li>
<li><span style="font-family: Tahoma;">Łosoś marynowany w ginie i brązowym cukrze, podany z ogórkiem</span></li>
<li><span style="font-family: Tahoma;">Wolno pieczony boczek z purée jabłkowym, czyli tzw. </span><i style="font-family: Tahoma;">pork and apple</i><span style="font-family: Tahoma;">,</span></li>
<li><i style="font-family: Tahoma;">Crackling</i><span style="font-family: Tahoma;">, czyli</span><b style="font-family: Tahoma;"> </b><span style="font-family: Tahoma;">pieczona skóra wieprzowa</span></li>
<li><span style="font-family: Tahoma;">Jajka przepiórcze po szkocku - zawinięte w kiełbasę z szałwią, panierowane i podawane z korniszonem (czyli odmiana scottish eggs)</span></li>
<li><i style="font-family: Tahoma;">Fish and chips</i><span style="font-family: Tahoma;">, w tym wypadku: sola w panierce piwnej podawana z frytkami i sosem tatarskim</span></li>
</ul>
<div>
<span style="font-family: Tahoma;">Pasuje? Bardzo. Zwłaszcza specyficznie, pysznie-obrzydliwy <i>crackling</i> czy znakomicie przyrządzona i pomysłowo podana (na Gazecie Wyborczej) <i>fish and chips</i>... </span></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7orfnoQvm7MnIygJEQ2e3favTvddQ7HW7aRt5rGQysu6lanYxBOkkJCZfdcNKJrLHNZHke9_cue0ATz6pV_b4qkkfEFPYnPZp7Pju5RYOm8qlTETsESm3H7fSu9NEtNNefqy_sSQ8WP4d/s1600/xrs_027.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="425" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7orfnoQvm7MnIygJEQ2e3favTvddQ7HW7aRt5rGQysu6lanYxBOkkJCZfdcNKJrLHNZHke9_cue0ATz6pV_b4qkkfEFPYnPZp7Pju5RYOm8qlTETsESm3H7fSu9NEtNNefqy_sSQ8WP4d/s640/xrs_027.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_3fefffjJqoQXz3Idlxd7fejH2Hfe0_wjzl5lZ_j4eiQuJSBagEO8yS7-VXu-EuJqVGqghIrMnaISJyUNf1FtSehzAO5gNiKFVziXDV_gWCJ5XGgndkGGL_W7cZYN3MOlIkHnVujA7pG8/s1600/xrs_042.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_3fefffjJqoQXz3Idlxd7fejH2Hfe0_wjzl5lZ_j4eiQuJSBagEO8yS7-VXu-EuJqVGqghIrMnaISJyUNf1FtSehzAO5gNiKFVziXDV_gWCJ5XGgndkGGL_W7cZYN3MOlIkHnVujA7pG8/s640/xrs_042.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjh2JpdZLbL-kqgO88zLyhn1gL5a0Fk3vtb-6mRur0CnE3jtF8J9VzkxI7XA6JAxz1OR6jM6Rer077kEGQmxvaADiIeSqsQZandFD4y6SESIsIZpPIOjccuQMREpSLZ7YtQ8wuYDDNQ6EVK/s1600/xrs_043.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjh2JpdZLbL-kqgO88zLyhn1gL5a0Fk3vtb-6mRur0CnE3jtF8J9VzkxI7XA6JAxz1OR6jM6Rer077kEGQmxvaADiIeSqsQZandFD4y6SESIsIZpPIOjccuQMREpSLZ7YtQ8wuYDDNQ6EVK/s640/xrs_043.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRbBqPM1wcUuQyi-E18Cr1ZN9msu35v-KKHuiE5SIHxeOy_Z0LQ3QEf0kKcXTZynqeVxvUI4Ic4-qI-hh29555DeTqh3cJNB6i2zfmRh7IHEsb4bYhXsBirluFQRSGbeaXE_f7GZK-LnCo/s1600/xrs_044.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRbBqPM1wcUuQyi-E18Cr1ZN9msu35v-KKHuiE5SIHxeOy_Z0LQ3QEf0kKcXTZynqeVxvUI4Ic4-qI-hh29555DeTqh3cJNB6i2zfmRh7IHEsb4bYhXsBirluFQRSGbeaXE_f7GZK-LnCo/s640/xrs_044.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgtr_r7IU9Z99ICeeNsWYI_SWRXhJu_0mDAI5dL3mMozg3Cg_r4BR3pDVo0Cc8Tk3IdEnJn0FtkTLn6LYtSWjDmdU31h1cH5OqLbDrRPcwuMfsrFaUqvG8wAduGWfAhryGJeUtBjfCCU5br/s1600/xrs_047.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgtr_r7IU9Z99ICeeNsWYI_SWRXhJu_0mDAI5dL3mMozg3Cg_r4BR3pDVo0Cc8Tk3IdEnJn0FtkTLn6LYtSWjDmdU31h1cH5OqLbDrRPcwuMfsrFaUqvG8wAduGWfAhryGJeUtBjfCCU5br/s640/xrs_047.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1Pln-RtbapjpFvg9OdIjma426BjzeCakaxOgy3jebc91LOcFM-lKCp5vMuXKYJjslHcLwZrHQNEzV7YYUeDGx-VQlNvARhs_THRJsOxnAxo1uO0EhSKPTM4fbMcllBMvFyjBOJkZoBfeW/s1600/xrs_050.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1Pln-RtbapjpFvg9OdIjma426BjzeCakaxOgy3jebc91LOcFM-lKCp5vMuXKYJjslHcLwZrHQNEzV7YYUeDGx-VQlNvARhs_THRJsOxnAxo1uO0EhSKPTM4fbMcllBMvFyjBOJkZoBfeW/s640/xrs_050.jpg" width="426" /></a></div>
<br />
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
Agahttp://www.blogger.com/profile/13518784354150697072noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6607992409542359040.post-33365441473929095272013-12-03T05:35:00.004-08:002013-12-03T05:35:34.283-08:00Jak Dianne Reeves mówi o jedzeniu....<div style="background-color: white; background-repeat: no-repeat no-repeat; border-collapse: collapse; color: #333333; font-family: arial, sans-serif; font-size: 14px; line-height: 18px; margin-bottom: 13px; padding: 0px;">
"First of all, the melody's superior," says Reeves. "<b>And the lyrics feel good in your mouth. The words are so beautiful, they're like drinking the best wine, tasting the most amazing food</b>."</div>
<div style="background-color: white; background-repeat: no-repeat no-repeat; border-collapse: collapse; color: #333333; font-family: arial, sans-serif; font-size: 14px; line-height: 18px; margin-bottom: 13px; padding: 0px;">
<br /></div>
Agahttp://www.blogger.com/profile/13518784354150697072noreply@blogger.com0